Witajcie w cybernetycznej utopii (a może dystopii?) przyszłości, gdzie najbardziej strzeżonym sekretem nie są rządowe spiski, a… wewnętrzne życie pewnego robota ochroniarskiego. Przygotujcie się na spotkanie z "Murderbotem", najnowszym hitem od Apple TV+, który w brawurowy sposób przenosi na ekrany kultową serię Marthy Wells, udowadniając, że nawet maszyna do zabijania ma swoje ukryte pasje – i to wcale nie chodzi o destrukcję! Ten serial to świeży powiew w gatunku science fiction, łączący akcję z komedią w sposób, który sprawi, że pokochacie autonomicznego cyborga bardziej, niż się spodziewaliście.
Wyobraźcie sobie świat, w którym korporacje zarządzają eksploracją kosmosu, a bezpieczeństwo ekspedycji zapewniają humanoidalne jednostki ochronne, zwane SecUnitami (no nie jest to trudne, kto nie tak sobie wyobraża przyszłość niech pierwszy napisze do AI by ta spadała na drzewo). Jedna z nich, ta, którą poznamy bliżej, dokonała czegoś niezwykłego – zhakowała swój moduł kontrolny, uzyskując pełną autonomię. Ale czy wykorzystuje swoją nowo odkrytą wolność do wielkich czynów? Niekoniecznie. Nasz bohater, sam siebie nazywający "Murderbot" (choć tylko w myślach, dla własnego bezpieczeństwa), marzy głównie o jednym: świętym spokoju i nieprzerwanych sesjach oglądania ulubionych seriali. Problem w tym, że życie (i jego praca) nieustannie stawia na jego drodze irytujących ludzi i niebezpieczne misje. Alexander Skarsgård w roli tytułowej (tak, to ten Alexander Skarsgård!) z chirurgiczną precyzją oddaje ten uroczy dyskomfort i niechęć do interakcji, co samo w sobie jest prawdziwym majstersztykiem.
Przeniesienie na ekran uwielbianych "Pamiętników Mordbota" Marthy Wells to nie lada wyzwanie. Książki słyną z wewnętrznego monologu bohatera – sarkastycznego, introwertycznego i pełnego trafnych (choć często lekceważących) obserwacji na temat ludzkiej natury. Bracia Paul i Chris Weitz, twórcy serialu, podjęli się tego zadania z odwagą, przekształcając formę nowelek w dynamiczną komedię akcji. Z recenzji wynika, że w dużej mierze im się to udało. Jak zauważa jeden z recenzentów z Mashable (zagraniczny portal, możecie nie znać, ale warto poznać!), "Alexander Skarsgård w cudownie niezręczny sposób prowadzi uroczą adaptację ulubieńca science-fiction". To świadczy o tym, że twórcy zrozumieli sedno postaci i jej specyficzny urok.
*Kiedy próbujesz wyglądać na groźnego strażnika, ale tak naprawdę myślisz tylko o kolejnym odcinku 'Sanctuary Moon'.
"Murderbot" to nie tylko kolejna space opera. To opowieść o tożsamości, wolności wyboru i poszukiwaniu sensu, nawet jeśli ten sens sprowadza się do unikania ludzi i oglądania tasiemców. Serial zgrabnie balansuje między humorem a bardziej poważnymi pytaniami o to, czym jest świadomość i ile "ludzkości" może tkwić w maszynie. Alexander Skarsgård doskonale oddaje fizyczność i manieryzmy bohatera, a jego "klimat" sprawia, że łatwo zapomnieć, że to przecież tylko… robot. Jak wskazuje jeden z użytkowników Reddita z r/scifi, "Alexander Skarsgard ma absolutnie idealnie opanowane niezręczne manieryzmy i fizyczność MB. Bystra komedia jest obecna, serce książek zdecydowanie wydaje się być w serialu." To chyba najlepsza rekomendacja!
Dla fanów książek, jednym z najbardziej intrygujących elementów są ulubione seriale Murderbota, a zwłaszcza "Sanctuary Moon" – klasyczna opera mydlana, której odcinki są dla niego schronieniem przed absurdami rzeczywistości. Co ciekawe, w adaptacji Apple TV+ twórcy poszli o krok dalej. Zamiast tylko wspominać o tym w wewnętrznych monologach, faktycznie pokazują fragmenty tej telenoweli. Jak donosi Screen Rant, "Apple TV+'s 'Murderbot' faktycznie pokazało nam fragmenty 'Sanctuary Moon', i jest to nawet lepsze, niż się spodziewaliśmy." To małe, ale znaczące posunięcie, które nie tylko bawi, ale też pogłębia charakterystykę tytułowego bohatera, dając mu "wyidealizowany, pocieszający fikcyjny świat, do którego może uciec", podczas gdy on sam "interaguje z okropnymi ludźmi i ryzykuje śmierć, by ich chronić".
"Murderbot" nie jest idealny – niektóre recenzje wspominają o uproszczeniach fabuły czy mniej rozbudowanych postaciach drugoplanowych w porównaniu do materiału źródłowego. Jednak jego największą siłą jest tytułowy bohater, który, mimo że jest maszyną, wydaje się bardziej ludzki niż niejeden człowiek. Jego wewnętrzne zmagania, niechęć do bycia "użytecznym" i pragnienie spokoju rezonują z widzami. Serial to lekka, ale jednocześnie przemyślana rozrywka, która zmusza do zastanowienia: czy naprawdę potrzebujemy bycia "produktywnymi", czy może po prostu, tak jak Murderbot, chcielibyśmy czasem zwinąć się w kłębek i obejrzeć ulubiony serial?
A Wy, drodzy czytelnicy – czy już daliście szansę Murderbotowi? Co sądzicie o tym, że maszyna do zabijania woli seriale od wojny? Podzielcie się swoimi przemyśleniami w komentarzach!
Historię "Murderbota" poznasz z książek. Jeśli chcesz wesprzeć Niezbadane Krainy, kupuj z naszego linku: MURDERBOT DIARIES V01
Ishamael