(Ocena końcowa filmu pod rekomedatorem)
Największym zarzutem wobec "Zniknięć" nie jest więc to, że film jest słaby. Nie jest. Nie jest też dobry. Jest absolutnie pozbawiony klimatu, który horror powinien mieć. A seans z lektorem pogrąża nawet resztki atmosfery, które mogłyby przetrwać.
(Dalsza część recenzji pod ilustracją)
KLIKNIJ OBRAZ 👆
REŻYSER: Zach Cregger
Intrygujący pomysł szybko się rozwadnia
Poprawni, bez życia, jak sylwetki z instrukcji BHP
Budowane na cienkim lodzie, bez prawdziwego zaangażowania
Telewizyjna poprawność bez ambicji
Znane motywy, wykonanie grzeczne
Atmosfera tak subtelna, że aż niewidoczna
Thriller, który nawet jako thriller nie iskrzy
Ogląda się bez bólu, ale i bez emocji
Nie boli, nie porywa, po prostu jest
Obojętność w czystej postaci
Film dla widzów, którzy chcą obejrzeć coś w tle, odebrać telefon, zrobić herbatę i nie zgubić wątku.
KLIKNIJ OBRAZ 👆
KLIKNIJ OBRAZ 👆
KLIKNIJ OBRAZ 👆
KLIKNIJ OBRAZ 👆
Tytuł: Zniknięcia Nazwa naparu: „Nuty Nadziei”
Herbata Earl Grey – lekki aromat, który miał mieć charakter
Lawenda – nutka tajemnicy, która znika szybciej niż napięcie w filmie
Suszone jabłko – pozór słodyczy, ale bez emocji
Liść jeżyny – coś, co miało dodać głębi, ale nie dodaje
Kropelka miodu – minimalny „twist”, jak w finale filmu
Zaparz, usiądź wygodnie i spróbuj znaleźć w tej herbacie więcej smaku niż w filmie grozy. Jeśli się uda - gratulacje, jesteś bardziej kreatywny niż twórcy.
Podczas seansu - będzie to prawdopodobnie najbogatsze doświadczenie smakowe tej wieczornej rozrywki.
Herbata zostawia więcej posmaku niż sam film. Ale to naprawdę nie wymagało dużego wysiłku.
Dlaczego ta herbata?
Bo tak jak film - zaczyna się obiecująco, a potem powoli znika z pamięci.
Thea Sinesis