Square Enix oficjalnie wskrzesiło jedną z najbardziej kultowych pozycji w historii taktycznych gier RPG. Nowo ogłoszony Final Fantasy Tactics: The Ivalice Chronicles to pełnoprawny remake klasyka z 1997 roku, który zachowuje oryginalny duch opowieści o Ramzie Beoulve, jednocześnie oferując świeżą oprawę graficzną i nowe funkcje. Premiera została zapowiedziana na 30 września 2025 roku i już teraz rozgrzewa serca fanów oraz wznieca dyskusje o tym, czym powinien być dobry remake.
Square Enix nie zaskoczyło fanów ilością szczegółów, ale sam fakt ogłoszenia remake’u w trakcie czerwcowego State of Play wystarczył, by rozpętać euforię wśród graczy. Krótkie nagranie promujące tytuł ukazało Ivalice w pięknie odświeżonej oprawie 2.5D – świat zyskał nowe światło, ale zachował charakterystyczny klimat średniowiecznego fantasy z nutą politycznej intrygi. Odnowiona grafika to nie tylko kosmetyka – walki mają być bardziej czytelne dzięki nowemu systemowi kamer, a klasyczne animacje przywołań (Summonów) otrzymały nowe efekty świetlne i dźwiękowe. Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z projektem zrealizowanym z dużym szacunkiem dla pierwowzoru, bez ingerencji w jego strukturę.
Twórcy zapewniają, że gracze dostaną dwie wersje doświadczenia: tryb klasyczny i ulepszony. Ten pierwszy oferuje niemal 1:1 rozgrywkę z 1997 roku, z zachowaniem balansu i starego UI – jedynym ustępstwem jest autosave. Wersja „enhanced” to już pełny voice-acting (zarówno w języku angielskim, jak i japońskim), nowe animacje, poprawiony interfejs i wsparcie dla trofeów. Jednak nie wszyscy są zadowoleni – zabrakło bowiem postaci i scenek dodanych w War of the Lions, czyli rozszerzonej edycji z PSP (o mój boże, czy ktoś jeszcze o tej konsolce pamięta?) z 2007 roku. Square Enix postanowiło z niej zrezygnować, tłumacząc się chęcią powrotu do „czystej, pierwotnej formy”. Czy to dobre posunięcie? Wśród fanów wrze.
*Typowy dzień w Ivalice: magia, miecze i nielegalne zajmowanie dachów
Na Reddicie i Twitterze można przeczytać dziesiątki gorących komentarzy. Jedni mówią o „spełnieniu marzeń”, inni – o „zmarnowanej szansie”. Wielu fanów ubolewa nad brakiem Delity z cutscenek War of the Lions i brakiem epickiego dubbingu, który wyniósł wersję PSP na wyżyny. Jeden z użytkowników Reddita pisze: „Chciałem dać to żonie, żeby poznała FFT, ale bez WotL nie pokażę jej tej gry”. Z kolei inny odpowiada: „To nie jest remake dla fanów WotL. To list miłosny do pierwszego, niedotkniętego wydania. I dobrze.” Widać wyraźnie, że Ivalice Chronicles prowokuje nie tylko nostalgię, ale też fundamentalne pytania o to, co powinniśmy „zachować”, a co „poprawić” w dziełach kultowych.
Kazutoyo Maehiro, jeden z głównych scenarzystów oryginalnej gry i obecny reżyser remake’u, zabrał głos w oficjalnym komunikacie Square Enix. Podkreślił, że decyzja o braku zawartości z War of the Lions nie wynikała z lenistwa produkcyjnego, lecz z chęci ukazania oryginalnej wizji Yasumiego Matsuno w jej najczystszej postaci. „Chcemy, żeby nowi gracze poznali Ramzę, tak jak poznaliśmy go my – bez filtrów, bez przeróbek, bez dopisków” – pisze Maehiro. Zespół ma również pracować nad artbookiem zawierającym niepublikowane wcześniej szkice koncepcyjne świata Ivalice, co może być gratką dla fanów lore’u.
Final Fantasy Tactics: The Ivalice Chronicles ukaże się 30 września 2025 roku wyłącznie na PlayStation 5. Square Enix sugeruje, że „rozważa inne platformy”, ale obecnie brak szczegółów. Wersja cyfrowa kosztować będzie 59,99$, a limitowana edycja kolekcjonerska (już dostępna w preorderze w Japonii i USA) zawiera figurkę Ramzy, litografię Ivalice i ścieżkę dźwiękową w formacie winylowym. To jasny sygnał, że japoński gigant stawia na nostalgię i kolekcjonerów. Czy to jednak wystarczy, by tchnąć nowe życie w niszowy klasyk? Czas pokaże, ale jedno jest pewne – Ivalice wraca i znów przemawia do naszej wyobraźni.
Ishamael