Wpis #01 / 18.06.2025 – Neverwinter Nights: EE / Ishamael

18 czerwca 2025

Yuan-Ti, śmierć i 300 sztuk złota - Neverwinter Nights: EE

 

Dziś zapuściłem się głębiej w cuchnące trzewia cmentarza pod Neverwinter. Katakumby. Ciemno, wilgotno, klasycznie. Moim celem był jeden z trzech składników potrzebnych do stworzenia lekarstwa na "Wyjącą Śmierć". Trop prowadził do Yuan-Ti - tej plugawicy, co kryła się gdzieś w mroku podziemi.

Po drodze... zombiaki. Mnóstwo zombiaków. A wśród nich Lord Zombi, którego nie mogłem nawet drasnąć. Po kilku nieudanych próbach stwierdziłem: pier... wycofuję się strategicznie. Mój łotrzyk nie miał nic na rozproszenie magicznej ochrony, a biegać z nieśmiertelnym truposzem po lochach to nie jest to, co w fantasy lubię najbardziej. Gonił mnie jak pies gończy, a ja robiłem rundy po korytarzach, zabijając zwykłe trupy i zbierając śmiecie do przeładowanego plecaka. Tom – mój towarzysz, mały niziołek, co chwila wyrywał się do walki, drąc się jak opętany: „Nadciąga niziołkowa śmierć!”. No kur*a, Tom...

 

*On nieśmiertelny. Ja bez planu. Biegamy

 

W jednym z pomieszczeń natrafiłem na kapłana kultu Cilirica (Jared bodajże... imię jak imię), kultystę, którego Yuan-Ti więziła w celi. Typ z pretensjami do świata i do mnie, mimo że to on siedział za kratami. Pomyślałem: skoro nie mogę go zabić, to chociaż okradnę. Wypuściłem frajera tylko po to, by dobrać się do kufra za nim. Zwinąłem jakieś notatki. Wartość: nieznana. Satysfakcja: umiarkowana.

 

Po drodze znów dopadł mnie Lord Zombi – ale tym razem jego ochrona znikła. Tak miało być! Pomyślałem. Ważne, że w końcu mogłem mu nakopać. I zrobiłem to z przyjemnością.

Wreszcie dotarłem do głównej komnaty Yuan-Ti. Czekała tam, z jakimiś ożywionymi sługami, gotowa mnie rozszarpać. Zginąłem. Zginąłem jeszcze raz. I trzeci raz. Ale zauważyłem ołtarz – jeden z tych, co wołają: „Zniszcz mnie, a może gra stanie się grywalna”. Zniszczyłem go. Jej truposze padli. Yuan-Ti została sama... i wtedy z Tomem wpadliśmy na nią jak wściekłe psy. Po kilkukrotnym wczytywaniu sejwa w końcu padła. Victory.

 

*Ten najmniej spektakularny to Tom, mój pomagier... jestem z niego dumny

 

W nagrodę: długi miecz +1. Śmiech na sali. Ale założyłem go na drugą rękę, może coś z tego wyjdzie. Wróciłem do świątyni, gdzie Lady Aribeth przywitała mnie jak bohatera... i wręczyła mi 300 sztuk złota. Trzysta. Za walkę ze śmiercią, potworem, katakumbami i własnym gniewem. Oplułem ją w duszy. "Ni mom wincyj" – mówi. A ja znowu zostaję z długim mieczem +1, Tomem i frustracją.

 

Ale czego się spodziewałem? Życie bohatera w Neverwinter to ciągła walka o honor, złoto i miejsce w ekwipunku. Coraz lepiej walczę, ale nadal nie wiem, w jakim kierunku rozwijać mojego łotrzyka. Czas może pomyśleć o klasie prestiżowej... bo z taką wypłatą, to długo nie pociągniemy...

ODWIEDŹ NAS: