23 maja 2025 roku na rynku zadebiutowała pełna wersja „Tainted Grail: The Fall of Avalon” – ambitnej gry RPG od wrocławskiego studia Questline, wydanej przez Awaken Realms Digital. Tytuł ten szybko zyskał miano „polskiego Skyrima”, co nie jest przesadą, ba! Czasami miałem wrażenie, że gram właśnie w niego!
Gra przenosi nas do Avalonu – krainy znanej z legend arturiańskich, jednak przedstawionej w znacznie mroczniejszym świetle. Pandemia Czerwonego Moru dziesiątkuje ludność, a tajemnicze stowarzyszenie w Azylu poszukuje antidotum, nie cofając się przed moralnie wątpliwymi eksperymentami. Gracz wciela się w jednego z więźniów. Pewnego dnia do naszej celi zapukał zakapturzony łucznik, uwolnił nas, a podczas czmychania z Azylu - w jego podziemiach - spotykamy nie kogo innego jak Artura Pendragona... KURTYNA!
„Tainted Grail” czerpie inspiracje z takich tytułów jak „The Elder Scrolls” i „Dark Souls”. Gra oferuje widok z perspektywy pierwszej osoby, otwarty świat, nieliniową fabułę oraz możliwość podejmowania decyzji wpływających na dalszy przebieg historii. System walki wymaga precyzji i taktycznego podejścia, a świat gry reaguje na działania gracza – można zabić ważnego NPC-a (hell yeah!) czy zignorować główny wątek fabularny, eksplorując Avalon na własnych zasadach.
Gra spotkała się z bardzo pozytywnym odbiorem. Recenzenci chwalą grę za atmosferę, głębię fabularną oraz rozbudowany świat. Niektórzy zauważają pewne niedociągnięcia techniczne, jednak podkreślają, że nie przesłaniają one ogólnej jakości produkcji. „Tainted Grail: The Fall of Avalon” to dowód na to, że polscy deweloperzy potrafią tworzyć gry na światowym poziomie. Po sukcesie „Wiedźmina” od CD Projekt RED, kolejny rodzimy tytuł zdobywa uznanie graczy na całym świecie. Choć gra nie posiada polskiego dubbingu (wstydźcie się!), oferuje pełną lokalizację kinową, co pozwala cieszyć się nią również polskim graczom.
„Tainted Grail: The Fall of Avalon” to mroczna, wciągająca gra RPG, która z powodzeniem łączy elementy klasycznych tytułów z własną, unikalną tożsamością. Dla fanów gier takich jak „Skyrim” czy „Dark Souls” jest to pozycja obowiązkowa. I choć nigdy nie miałem okazji przejść ani Skyrima, ani Dark Souls'y to teraz rozumiem, czemu te produkcje mają tak oddaną rzeszę fanów.
*No ale, żeby legendy arturiańskie zamiast słowiańskich? Aaken to się pewnie teraz w łóżku przewraca...