Debiutancka powieść Sen Lin Yu „Alchemised” - pierwotnie znana jako fanfiction „Manacled” - w kilka tygodni po wydaniu wywołała prawdziwą burzę: #1 na listach sprzedaży, ogromne preordery i siedmiocyfrowy kontrakt filmowy. Zapraszam Was na historię o przemianie tekstu, oraz historię o zmianach w literackim ekosystemie i fandomie.
Sen Lin Yu zaczynała pisać „Manacled” jako opowieść fanowską, publikowaną kawałek po kawałku w sieci. Historia zyskała miliony czytelników i stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnych tekstów fansów na "Archive of Our Own" - aż autor postanowił przekształcić materiał w oryginalną powieść.
Efekt? „Alchemised” ukazało się 23 września 2025 roku nakładem Del Rey (Penguin Random House) i niemal natychmiast trafiło na listy bestsellerów, zbierając ogromne preordery i uwagę mediów. Źródła potwierdzają, że do książki dołączają ciężkie ostrzeżenia dotyczące treści - to nie jest lekkie romantyczne fantasy, lecz mroczna, nieprzystępna opowieść o wojnie, traumie i moralnych kompromisach.
Wiadomość o tym, że prawa do ekranizacji kupiło Legendary, była jednym z momentów, które przebiły się poza bańki internetowe fandomu. Według raportów, kontrakt na prawa filmowe opiewa na kwotę sięgającą siedmiu cyfr - informacja cytowana przez branżowe tytuły i portale rozrywkowe. To przypomnienie, że dzisiejsze bestsellery rodzą się często poza tradycyjnym cyklem wydawniczym.
Przemiana „Manacled” w „Alchemised” wymagała od Sen Lin Yu dużo pracy prawnej i twórczej: usunięcia bezpośrednich odwołań do uniwersum, stworzenia nowych postaci i przesunięcia kontekstu (z magii w znanym świecie na systemy nekromancji i alchemii). Autor jasno komunikował ten proces publicznie, podkreślając, że książka jest teraz autonomiczną powieścią, a nie adaptacją istniejącego uniwersum. To ważna lekcja dla całego środowiska fanfików - legalność, własność intelektualna i szacunek do oryginalnych twórców to elementy, które trzeba brać pod uwagę przy takim „przepisaniu”.
„Alchemised” to monumentalna, ponadtysięcznostronicowa powieść gotycko-mroczna, w której autorka nie szczędzi czytelnikowi brutalnych obrazów: traumy wojennej, eksperymentów, moralnych dylematów i relacji skomplikowanych, często toksycznych. Recenzenci i czytelnicy alarmują o długiej liście ostrzeżeń dotyczących tematów poruszanych w tekście. Jednocześnie wielu fanów opisuje lekturę jako „przeżycie” - książka porusza, dzieli i nie pozwala o sobie zapomnieć. To pozycja, która łączy romantasy z ciężkim, kontrowersyjnym ładunkiem.
Sen Lin Yu komunikowała się z czytelnikami na własnych kanałach, tłumacząc decyzje i proces twórczy; w publicznych wpisach (Substack, X/Instagram) autorka podkreślała chęć kontroli nad własnym tekstem i jego dystrybucją. Reakcje w społecznościach (Reddit, Instagram, BookTok) były mieszane - od euforii po krytyczne głosy dotyczące tematyki. Cytując fragment zapowiedzi:
- to zdanie pojawia się w oficjalnych materiałach promocyjnych i jasno ustawia ton książki.
Polscy czytelnicy nie czekali długo na własne wydanie „Alchemised”. Wydawnictwo Filia przeprowadziło premierę książki 1 października 2025 roku, w przekładzie Katarzyny Agnieszki Dyrek. Powieść ukazała się w twardej oprawie, liczącej blisko tysiąc stron, a dla tych, którzy wolą inne formaty, przygotowano również e-booka oraz audiobooka w serwisie Audioteka - ten ostatni ma trwać ponad 35 godzin, co doskonale oddaje monumentalny rozmach tej historii. Dzięki temu także polski rynek może doświadczyć fenomenu „Alchemised” w pełnej krasie.
Sukces „Alchemised” to nie tylko historia jednego autora, lecz symptom większych zmian: jak treści tworzone w fandomach potrafią wejść do mainstreamu, jak platformy społecznościowe napędzają preorders i jak branża filmowa uważnie skanuje internet w poszukiwaniu źródeł na kolejne adaptacje. To też pytanie o granice etyczne i artystyczne transformacji fanfików. Czy zysk z ekranizacji i list bestsellerów zmienia status oryginalnego fenomenu, czy raczej wzmacnia społeczność, która książkę wyniosła na szczyt?
Co o tym sądzicie - czy cieszy was, że fanfiki „idą na wielki ekran”, czy raczej budzi to wątpliwości?