Niestety, na drodze do triumfu stanęło najwyższe kierownictwo Disneya: dyrektor generalny Bob Iger i współprzewodniczący Disney Entertainment, Alan Bergman. I tu następuje najsmutniejszy zwrot akcji, który boleśnie ukazuje korporacyjne podejście do fantastyki, które ignoruje nawet jej własne, nierzadko absurdalne, zasady.
- powiedział Adam Driver.
Ta dosłowna interpretacja finału Epizodu IX, gdzie Ben Solo oddaje życie, by uratować Rey, jest dla fanów oburzająca. Jak to możliwe, że studio, które „jakoś” przywróciło Palpatine’a z martwych w komiksie, a potem filmie, teraz twardo trzyma się fizycznej śmierci tylko jednej postaci? Społeczność natychmiast wybuchła w mediach społecznościowych, a na Reddicie pojawiły się liczne głosy lamentu, z których jeden celnie podsumował sytuację: „To irytuje mnie bardziej niż cokolwiek od bardzo, bardzo dawna.”
Reżyser Steven Soderbergh, w swojej typowej elegancji, skomentował sprawę krótko: „Naprawdę dobrze bawiłem się, tworząc ten film w swojej głowie. Po prostu mi przykro, że fani nie będą mogli go zobaczyć.”
Odrzucenie projektu z takim potencjałem kreatywnym to gigantyczna, zmarnowana szansa. Fani marzyli o zobaczeniu, jak Ben Solo – już nie Kylo Ren – próbuje odnaleźć się w Galaktyce naznaczonej zbrodniami, które popełnił. Czy byłby łowcą głów, czy samotnym włóczęgą zmuszonym do anonimowego życia? Scenariusz Soderbergha i Burnsa, mający ambicje dojrzałego, charakternego kina w uniwersum „Star Wars”, mógłby stać się pomostem między trylogiami i ukoić rozczarowanie wielu widzów finałem Epizodu IX.
Cóż, tak się nie stanie. „The Hunt for Ben Solo” dołącza do szuflady z „alternatywnymi historiami Star Wars”, obok niezrealizowanych wizji George’a Lucasa czy anulowanych projektów Patty Jenkins. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że któregoś dnia, być może po zmianie kierownictwa, Disney zdecyduje się dać Driverowi i Soderberghowi zielone światło – choćby na serial animowany.
A Wy? Jak myślicie, czy Disney podjął słuszną decyzję, kurczowo trzymając się „kanonicznej” śmierci? Czy brak konsekwencji w podejściu do życia i śmierci w Mocy byłby gorszy niż brak zamknięcia wątku tak ważnej postaci? Dajcie znać w komentarzach!
Na wieść o potencjalnym spin-offie, fani na całym świecie wstrzymali oddech. Aktor Adam Driver, we współpracy z reżyserem Stevenem Soderberghiem, przez dwa lata rozwijał projekt, który miał domknąć historię Bena Solo – słynnego Kylo Rena. Niestety, Disney twardo postawił weto, pozostawiając sagę bez tak potrzebnego epilogu. Społeczność reaguje wściekłością, a my zastanawiamy się, co straciliśmy w tej Galaktyce.
Od lat w kuluarach szeptano o „niedokończonych sprawach” spadkobiercy rodu Skywalkerów. Fani Bena Solo, znanego z chwytliwego hasła „Ben Lives”, nie pogodzili się z jego tragicznym, ale i nagłym zniknięciem na końcu Epizodu IX. Teraz, za sprawą szczerego wywiadu Adama Drivera, dowiadujemy się, jak blisko byliśmy spełnienia tych nadziei. Projekt, zatytułowany roboczo „The Hunt for Ben Solo” (Polowanie na Bena Solo), dotarł do samego serca Lucasfilm, a następnie do gabinetów Disneya. I to tam, w obliczu braku wyobraźni lub nazbyt dosłownej interpretacji "Kanonu", został bezlitośnie uśmiercony.
Historia Bena Solo jest jedną z najbardziej skomplikowanych i tragicznych w najnowszej trylogii „Gwiezdnych Wojen”. Uczeń, który przeszedł na Ciemną Stronę, tylko po to, by w ostatniej chwili odnaleźć odkupienie i poświęcić życie dla ratowania Rey. Adam Driver, który zagrał tę postać w mistrzowski sposób, nie ukrywał, że czuł potrzebę domknięcia wątku:
To zaangażowanie zaowocowało niezwykłą współpracą. Driver, zainspirowany swoją koncepcją, zwrócił się do Stevena Soderbergha – reżysera, którego ceni za etykę pracy i artystyczną bezkompromisowość, a którego styl wprost nazwał nawiązującym do „Imperium Kontratakuje”. Scenariusz, który napisał Scott Z. Burns, miał być „ręcznie robiony i skupiony na postaci”, osadzony po wydarzeniach z „Skywalker. Odrodzenie”. W ten sposób, Ben Solo miał dokończyć swoją odwróconą podróż, w której celowo odszedł od typowego schematu upadku i powrotu Dartha Vadera.
Informacja o odrzuconym projekcie to prawdziwa szpila w serce fandomu. Wyobraźcie sobie film „Star Wars” reżyserowany przez Soderbergha, twórcę tak nieprzewidywalnego jak „Traffic” czy „Logan Lucky”! Driver zdradził, że w Lucasfilm, gdzie na czele stoją Kathleen Kennedy i Dave Filoni, pomysł spotkał się z entuzjazmem.
Sam Driver nazwał skrypt „jednym z najfajniejszych skryptów, w jakim kiedykolwiek brałem udział”. Dwa lata pracy, wsparcie Lucasfilm, reżyser kalibru Soderbergha – wszystko to wskazywało na projekt, który mógł być artystycznym powiewem świeżości dla skostniałej w wielu miejscach kinowej sagi.