Lato. Czas słońca, wakacyjnych planów, owoców prosto z krzaka i... wielkiego czyszczenia portfeli na Steamie. Letnia wyprzedaż 2025 rozpoczęła się z hukiem, a gracze na całym świecie znów rzucili się do cyfrowych półek, jakby na ich monitorach wybuchła magiczna studnia zniżek. Tysiące tytułów w przecenach, setki kuszących okazji, a wszystko to do 10 lipca.
To ten moment w roku, gdy można nadrobić zaległości, sięgnąć po tytuły, które kiedyś uciekły nam sprzed nosa... lub zrobić coś zupełnie innego – zanurkować w przeszłość.
Nie będę ściemniać – nie wszedłem tam z zamiarem wydania fortuny. Raczej z mentalnością złodziejaszka z RPG-a, który chodzi po rynku i patrzy, co by tu chapnąć za drobniaki. Nie planowałem żadnych większych zakupów. Ot, kilka złotych w portfelu Steam, do wykorzystania na coś klimatycznego. Wtedy ją zobaczyłem.
Lords of the Fallen. Tak, ta wersja z 2014 roku, która miała być europejską odpowiedzią na Dark Souls. Pamiętam, że grałem w nią kiedyś na którejś konsoli. Nigdy nie przeszedłem. Było coś niedokończonego w tej przygodzie, coś niedopowiedzianego. Taki osobisty cliffhanger. I teraz, za symboliczne 5 złotych, miałem szansę wrócić.
*Panie, jakbym nie miał innych obowiązków w ciągu dnia...
Nie myślcie, że nie widziałem tego nowego Lords of the Fallen z 2023 – gra, która wygląda jak dark fantasy z XXI wieku, piękna i brutalna jednocześnie. Ona też jest przeceniona. Ale, kurczę, ja miałem tylko piątaka. A to wystarczyło, by ponownie wkroczyć do mrocznego świata Rhogarów.
Lords of the Fallen z 2014 roku nie jest grą doskonałą. Ba – nie była nią nawet w dniu premiery. Ale miała serce. Miała klimat. Miała tę duszę, którą niektóre produkcje próbują kupić za miliony dolarów – i nadal jej nie mają.
Wcielamy się w Harkyna, kryminalistę, który dostaje szansę na odkupienie, walcząc z demoniczną armią, przybyłą z innego wymiaru. Gra toczy się w ciężkim, brutalnym świecie fantasy – i chociaż mechanicznie to soulslike, to z własnym tempem. Walki są wolniejsze, bardziej ociężałe, ale dzięki temu każda potyczka ma swój rytm. Czuć ciężar zbroi, impet ciosu, moment, w którym tarcza nie wytrzymuje naporu wroga.
Czy przetrwała próbę czasu? To dopiero się okaże. Ale coś mi mówi, że z wiekiem łatwiej docenić rzeczy niedoskonałe, które jednak próbowały być czymś wyjątkowym.
Letnia wyprzedaż to nie tylko klasyki za grosze. To również najlepszy moment, by uzupełnić bibliotekę o nowości, które jeszcze niedawno kosztowały po 200 zł.
To wyprzedaż, która nie tylko wyciąga kasę z konta, ale też wskrzesza wspomnienia. Przeglądając listę promocji, natrafiasz na gry, o których zapomniałeś. Tytuły, które kiedyś cię intrygowały, ale nie było czasu, kasy albo zwyczajnie – zniknęły w zalewie premier.
I nagle wracasz. Jak ja do Lords of the Fallen.
*Ja tam pamiętam, że ta gra była całkiem ładniusia... te parę lat temu
Ogram. Znowu stanę naprzeciw upadłych bogów. Sprawdzę, czy mój stary build z toporem jeszcze daje radę. Może się poirytuję. Może się zachwycę. A może w połowie gry rzucę wszystko i kupię wersję 2.0.
Ale najpierw chcę skończyć to, co zacząłem lata temu. I jeśli wszystko pójdzie dobrze – pojawi się recenzja. Może osobista, może nostalgiczna...
W końcu w Niezbadanych Krainach każde powroty są początkiem czegoś nowego. O kurcze, spadam, właśnie się pobrało...
Ishamael
A Ty? Masz już swój letni łup z wyprzedaży? Czy może wciąż czekasz, aż jakaś stara przygoda przemówi do Ciebie z cyfrowej półki?