Smok Odrodzony. Człowiek wybrany przez Przeznaczenie, by stanąć przeciwko samemu Czarnemu. Jako Asha’man, włada saidinem – męską połową Źródła – co daje mu moc kreowania i niszczenia na skalę niemal boską. Tworzy ogień i błyskawice, otwiera Bramy do innych miejsc, a jego siła rośnie wraz z doświadczeniem i desperacją. Choć w młodości był zwykłym pasterzem, stał się najpotężniejszym Przenoszącym w historii świata.
Wiedźmin, stworzony przez mutacje i szkolenie w Kaer Morhen, by walczyć z potworami. Posiada nadludzką siłę, refleks i wytrzymałość. Walczy dwiema słynnymi stalami – srebrnym mieczem na potwory i stalowym na ludzi. Korzysta z wiedźmińskich Znaków (Igni, Aard, Quen, Yrden, Axii), a także z eliksirów, które zwiększają jego szybkość, odporność i siłę. Geralt jest mistrzem walki taktycznej, zmysłów i instynktu przetrwania – w świecie ludzi i bestii nie ma sobie równych.
Potężny władca Jedynej Mocy (saidin), zdolny niszczyć całe armie i miasta.
Ogień, błyskawice, tarcze z mocy, teleportacja przez Bramy.
Posiadacz Callandora – Kryształowy Miecz (sa'angreal) – który potęguje jego moc do niebezpiecznego poziomu.
Siła rośnie wraz z desperacją i bliskością Tarmon Gai’don.
Mistrz walki mieczem, refleks niemal nadludzki.
Znaki wiedźmińskie – Igni (ogień), Aard (telekinetyczny pchnięcie), Quen (tarcza ochronna), Yrden (pułapka magiczna), Axii (wpływ na umysł).
Eliksiry: Kot (widzenie w ciemności), Jaskółka (regeneracja), Grom (siła bojowa) i wiele innych.
Ogromne doświadczenie taktyczne, spryt i intuicja.
Rand al’Thor bez wątpienia ma przewagę. Jego moc saidin pozwala mu zgładzić Geralta w ułamku sekundy błyskawicą czy eksplozją ognia. Wiedźmińska tarcza Quen mogłaby przyjąć jeden cios, ale nie wytrzymałaby dłużej wobec takiej potęgi.
Tu Geralt błyszczy. Wiedźmin, korzystając z eliksirów i Znaków, mógłby zastawiać pułapki, zmylić Randa i wykorzystać jego chwile wahania. Rand, rozdarty przez własne szaleństwo i ciężar przeznaczenia, mógłby dać się zaskoczyć.
To wariant, w którym Geralt ma ogromną przewagę. Smok Odrodzony, bez dostępu do saidinu, jest wprawdzie wyszkolonym wojownikiem, ale nie dorównuje mutacjom i technice Geralta.
Mury Kaer Morhen drżały jeszcze od ryku potwora. Martwa Przeraza leżała rozciągnięta na dziedzińcu, krew parowała w zimnym powietrzu, a Geralt wycierał ostrze srebrnego miecza o poszarpany strzęp jakiejś tkaniny. Wilczy medalion przy piersi wciąż drgał, jakby coś niepokojącego wisiało w powietrzu.
I wtedy niebo rozdarło się jak płótno. Znikąd, w samym środku dziedzińca, otworzyła się migocząca Brama – okrąg światła wijący się jak spękana tafla szkła. Z jej wnętrza wyszedł mężczyzna w długim, ciemnym płaszczu, o spojrzeniu rozpalonym mocą i obłędem. To był Rand al’Thor – Smok Odrodzony, który w desperacji i chaosie dotknął saidinu i niechcący otworzył przejście do innego świata.
Geralt odwrócił się gwałtownie, wciąż naładowany adrenaliną po walce. Jego źrenice zwężone od eliksirów zarejestrowały każdy szczegół – miecz w dłoni Randa, blask mocy wokół niego, wyczuwalną aurę niebezpieczeństwa.
– To ty... – wysyczał wiedźmin, stając w pół obrotu. – Ty stoisz za tym atakiem.
Rand odpowiedział tylko gorzkim uśmiechem. Saidin pulsował w nim jak żywy płomień, a powietrze zgęstniało od niewidzialnej mocy.
Pierwsze uderzenie przyszło błyskawicznie. Rand uniósł dłoń – niebo przecięła błyskawica, uderzając w kamienny mur. Odłamki posypały się jak deszcz, a Geralt uskoczył, osłaniając się Znakiem Quen. Energia rozlała się po barierze, a wiedźmin poczuł, jak tarcza niemal pęka pod naporem.
Geralt odpowiedział Aardem – fala telekinetyczna cisnęła Randa o zimny mur dziedzińca, ale ten wstał natychmiast, otoczony płonącą aurą. Kolejny gest – i język ognia wystrzelił w stronę wiedźmina. Geralt skoczył w bok, kontrując Igni – jego płomień zderzył się z ogniem Smoka Odrodzonego, tworząc na moment oślepiającą kulę światła.
– Inny Przenoszący mężczyzna?! – powiedział Rand przez zaciśnięte zęby, jakby bardziej do siebie niż do Geralta.
Geralt nie odpowiadał. Wysunął się naprzód, cios za ciosem, miecz stalowy zderzał się z niewidzialnymi barierami Randa. Każde uderzenie rozświetlały iskry, jakby stal ścierała się z żywym światłem. Wiedźmin uruchomił Yrden – magiczna pułapka rozciągnęła się na ziemi, spowalniając kroki przeciwnika. Rand na moment zwolnił, a Geralt wykorzystał okazję – stalowy miecz świsnął, tnąc w bok. Tarcza z mocy pękła jak cienkie szkło, ale Smok Odrodzony odepchnął go błyskiem surowej energii.
Walka stawała się coraz bardziej desperacka. Geralt, świadom przewagi przeciwnika, sięgał po wszystko – eliksiry paliły jego żyły, miecz tańczył w szalonym rytmie. Rand jednak był niczym żywy kataklizm – błyskawice, ogień i światło spadały na dziedziniec jak gniew bogów.
Wtedy Geralt, ciężko ranny, osłaniając się ostatnim Quenem, rzucił się naprzód w desperackim ataku. Stalowy miecz zmierzał prosto w serce Smoka Odrodzonego, a w tym samym czasie Rand uniósł Callandora – kryształowy miecz jaśniał niczym słońce w nocy.
Oba ostrza miały się spotkać w jednym, decydującym uderzeniu.
Rand roześmiał się nagle – dziko, rozpaczliwie, szaleńczo. Zamiast dokończyć cios, wyciągnął rękę i dotknął dłonią pobliskiego głazu. Saidin zabłysnął, a Brama otworzyła się ponownie.
– To nie moja walka – wyszeptał, znikając w wirującym świetle tak nagle, jak się pojawił.
Geralt został sam na dziedzińcu, miecz w dłoni, serce dudniące w piersi. Medalion przestał drżeć. Przeraza martwa, czarodziej zniknął – a cisza, która nastała, była cięższa niż kiedykolwiek.
To starcie to zderzenie dwóch filozofii: człowieka wybranego przez los, który niesie na barkach przyszłość świata, oraz mutanta, który żyje z dnia na dzień, walcząc nie dla chwały, lecz z konieczności.
Kto zwyciężyłby? Rand, który zmienił oblicze całego świata, czy Geralt – wiedźmin, który mimo ludzkich ograniczeń potrafi pokonać każdą bestię?
A jak Ty wyobrażasz sobie starcie Randa al’Thora, Smoka Odrodzonego z Geraltem z Rivii, Białym Wilkiem? Czy wiedźmin, wsparty eliksirami, znakami i niezrównaną techniką, byłby w stanie przechytrzyć i pokonać posiadacza Callandora, władającego samym Źródłem? A może moc saidinu nie daje tu miejsca na jakiekolwiek złudzenia?