Zaczęło Się Od Myśli O Śmierci (W Różowym Opakowaniu)
Wszystko było piękne. Wszyscy tańczyli.
Aż Barbie zapytała:
„Czy kiedykolwiek myślałaś o śmierci?”
I nagle różowy świat stanął w miejscu
Bo oto lalka, która przez dekady sprzedawała nam szczęście w zestawie z kabrioletem i domkiem z basenem, zaczęła mieć myśli egzystencjalne. Kto by pomyślał, że w głowie z plastiku może zrodzić się pytanie o sens istnienia? Nie wiem jak Ty, ale ja w tym momencie usłyszałam w głowie głos
Jima Carreya z "
The Truman Show": „
Dzień dobry, a jeśli nie zobaczę Cię później – dzień dobry, dobry wieczór i dobranoc!”
Bo to właśnie to:
Barbie to
Truman w szpilkach.
Dwoje bohaterów, którzy żyją w rzeczywistości tak perfekcyjnej, że aż śmierdzi plastikiem i kontrolą jakości. On mieszka w miasteczku zaprojektowanym przez reżysera-boga. Ona - w świecie zaprojektowanym przez dział marketingu. I oboje dochodzą do tego samego wniosku: „
Chyba jestem w Matrixie. Ale ładnym.”
Świat z Plastiku, Czyli Jak Urządzić Więzienie, Żeby Wyglądało Jak Reklama
W "
The Truman Show" każdy poranek jest jak reklama pasty do zębów:
Truman wychodzi z domu, sąsiad mówi mu „
piękny dzień!”, a żona w międzyczasie sprzedaje mu kawę z uśmiechem tak szerokim, że aż boli. W "
Barbie" każdy poranek też jest zapętlony jak spot reklamowy –
Barbie wstaje z idealnej pozycji, robi perfekcyjny makijaż, perfekcyjnie nie je perfekcyjnych tostów, a potem udaje, że wszystko w jej życiu to „
naturalna radość”.
To nie są światy - to katalogi lifestyle’u z duszą korporacyjną. Każde zdanie brzmi jak slogan, każda emocja pachnie świeczką z limitowanej edycji. W
Seahaven i w
Barbie Landzie nawet powietrze ma filtr upiększający.
Różnica?
Truman nie wie, że jego życie to show.
Barbie nie wie, że jej życie to reklama.
On ma kamery w ścianach.
Ona - logo
Mattela w kodzie genetycznym.
Ale w obu światach prędzej czy później przychodzi ten moment – pęknięcie w tapecie perfekcji. U
Trumana – reflektor spada z nieba. U
Barbie – pojawia się cellulit. W obu przypadkach świat krzyczy: „
System error!”
Ken i Żona Trumana – Cudze Sny, Cudze Role
Nie ma iluzji bez statystów, którzy podtrzymują scenariusz.
Żona Trumana jest uśmiechnięta jak plakat z reklamy proszku do prania – tylko oczy już nie grają.
Ken zaś wygląda jak ktoś, kto po raz pierwszy usłyszał słowo „
tożsamość” i stwierdził, że może to coś dla niego... ale jeszcze nie jest pewien. Oboje reprezentują ten sam lęk: strach przed zmianą narracji.
Ken istnieje tylko wtedy, gdy
Barbie na niego spojrzy.
Żona Trumana – tylko wtedy, gdy kamera jest włączona. A gdy główni bohaterowie zaczynają myśleć samodzielnie, ich partnerzy reagują jak chatboty po aktualizacji: „
Co znaczy, że chcesz więcej niż scenariusz?!”
"(...)Kiedy idealność staje się obowiązkiem, człowiek (albo lalka) zaczyna wariować(...)"
Truman słyszy: „
Nie bądź śmieszny, wszystko jest w porządku!”
Barbie słyszy: „
Zrób uśmiech, przecież wszystko jest idealne!”
I tu tkwi cała groza – bo nic nie jest bardziej przerażające niż świat, w którym nie wolno mieć złego dnia. To horror przebrany za bajkę. Uśmiechnięta dystopia w pastelach.
Bóg, Prezes i Algorytm – Trójca Święta Kontroli
Truman ma swojego
Boga -
Christofa, który obserwuje go z nieba i mówi, że robi to z miłości.
Barbie ma swojego
Boga -
prezesa Mattela, który obserwuje ją z biura klimatyzowanego i mówi, że robi to z troski o kobiety. Różnica?
Christof manipuluje emocjami.
Mattel – storytellingiem. Ale mechanizm jest ten sam:
stwórz iluzję wolności i patrz, jak wszyscy w nią wierzą.
Truman może wyjść – teoretycznie.
Barbie może być, kim chce – teoretycznie.
Dopóki oczywiście jej wybory da się sprzedać w wersji limitowanej z nowym outfitem.
Christof mówi: „
Robię to dla Ciebie”,
Mattel mówi: „
Empowerment to nasza misja”, a obaj tak naprawdę chcą tylko utrzymać kontrolę nad narracją. Brzmi znajomo? Witaj w epoce algorytmów, które też „
robią to dla Ciebie”.