W "Może tak, może nie" poznajemy Mavi – młodą architektkę z Hamburga, która myśli, że wie już, czego chce od życia. Ma chłopaka, Cana, fajną pracę, plany na przyszłość… i nagle wszystko się sypie, gdy podczas wyjazdu do Turcji dowiaduje się, że tak naprawdę jest on częścią bogatej, wpływowej rodziny, o czym wcześniej nie miała pojęcia. Brzmi jak telenowela? Trochę tak, ale w dobrym tego słowa znaczeniu (
jak telenowela może mieć dobre znaczenie ja sie pytam?! - dop. Ishamael).
Między Tradycją a Marzeniami
Już od samego początku widać, że
Can jest w tej relacji całym sercem – facet planuje się oświadczyć
Mavi i widać, że traktuje ją jako „
tę jedyną”. Problem w tym, że dokładnie w momencie, gdy ich związek mógłby wejść na kolejny etap, życie
Mavi wywraca się do góry nogami. I zamiast pierścionka i planowania wspólnej przyszłości, pojawiają się tajemnice rodzinne, obowiązki i presja, która ich relację wystawia na naprawdę ostrą próbę.
"(...)Są sceny, które bawią, są takie, które wzruszają, i są takie, w których masz ochotę krzyczeć na bohaterów: „no ogarnijcie się w końcu!”(...)"
Mavi z dnia na dzień wpada w świat, w którym rządzą tradycja, obowiązek i oczekiwania. Z jednej strony – wciąż kocha
Cana i marzy o tym, żeby iść swoją drogą, z drugiej – zaczyna czuć, że odcięcie się od rodziny nie będzie wcale takie proste. No i tu rodzi się największy dylemat: co wybrać? Miłość, marzenia, a może rodzinne dziedzictwo?
Can zaś, choć bardzo się stara, nie zawsze daje radę. Jego plan z oświadczynami nagle staje się mało realny – bo jak tu myśleć o wspólnej przyszłości, gdy ukochana odkrywa, że jej życie to wcale nie jest to, co myślała do tej pory? On się nie poddaje, ale widać, że jego pewność i wiara w „
happy end” co chwilę zostają wystawione na próbę.
Emocjonalny Rollercoaster
Na plus – film daje też przestrzeń postaciom drugoplanowym. Członkowie rodziny
Mavi pokazują różne postawy: od pełnej akceptacji po niechęć wobec jej zachodniego stylu życia. To dodaje historii barw i sprawia, że nie oglądamy tylko romansu, ale też opowieść o starciu kultur, pokoleń i światów.
Emocjonalnie? Mieszanka wszystkiego. Są sceny, które bawią, są takie, które wzruszają, i są takie, w których masz ochotę krzyczeć na bohaterów: „
no ogarnijcie się w końcu!”. Do końca nie wiadomo, czy
Mavi powie „
tak”, czy „
nie” – i to właśnie trzyma przy ekranie (
a właśnie, że na pewno wiadomo od razu, bo jak inaczej... ale obejrzę, by zobaczyć czy nie kłamiesz - dop. Ishamael)
*Edit: No nie kłamała...