"
Dziewczyna Millera" to film, który od pierwszej sceny wciąga w duszną, mroczną atmosferę.
Jenna Ortega po raz kolejny gra w swoim stylu – zbuntowaną, tajemniczą nastolatkę, której bunt i mrok są niemal jej znakiem rozpoznawczym. Tylko że tutaj ta rola ma dodatkowy, naprawdę niepokojący wymiar: jej bohaterka obsesyjnie zakochuje się w nauczycielu. I chociaż nic fizycznego między nimi się nie dzieje, to już sama wizja i sposób jej przedstawienia wywołuje u mnie obrzydzenie.
Chora Obsesja
Relacja zaczyna się niby niewinnie – dziewczyna docenia jego próby pisania, chwali go, słucha z uwagą. A że nauczyciel wciąż próbuje wierzyć, że jest pisarzem, choć nawet żona już dawno w to nie wierzy, to łatwo daje się złapać na ten haczyk. To, co zaczyna się jako niewinne rozmowy i podziw uczennicy, szybko staje się jej obsesją. I widać, że on też nie jest bez winy – niby odpycha, niby się broni, ale w głębi duszy ta uwaga i zachwyt są dla niego jak tlen, którego nie dostaje od własnej żony.
"(...)Największą siłą "Dziewczyny Millera" jest właśnie ten lepki, klaustrofobiczny klimat(...)"
Żona zresztą jest tutaj ważnym elementem. Pracoholiczka, która wiecznie go ignoruje, coraz bardziej oddala się od niego. I właśnie w tej pustce rodzi się podatność na manipulacje. On desperacko szuka uznania, a ona – uwagi i emocji, które przeradzają się w coś chorego. To połączenie działa jak iskra przy benzynie.
Wraz z rozwojem fabuły dziewczyna pokazuje swoją prawdziwą twarz. Jej gierki stają się coraz bardziej niebezpieczne i psychicznie obciążające. Zaczyna prowokować, testować granice, sprawdzać, jak daleko może się posunąć. W pewnych momentach wygląda jak ktoś kompletnie niestabilny – jakby cały film był zapisem jej powolnego odklejania się od rzeczywistości. A gdy wreszcie nauczyciel odrzuca jej zaloty, ona nie cofa się ani na krok. Wręcz przeciwnie – wchodzi w tryb zemsty.
Czysta Destrukcja
I tu zaczyna się prawdziwa katastrofa. Plotki, które pojawiają się w szkole, wystarczają, by podkopać jego reputację. Nauczyciel zostaje zawieszony w pracy, zaczynają się podejrzliwe spojrzenia współpracowników, a jego relacja z żoną zupełnie się rozpada. Ona, zamiast być wsparciem, zaczyna się od niego odsuwać jeszcze bardziej, bo w głowie ma tylko jedno: „
może jednak coś między nimi było”. Nieważne, że faktycznie nie doszło do żadnej fizycznej zdrady – sam cień podejrzeń wystarcza, żeby wszystko się rozpadło.
"(...)Ortega gra mocno, intensywnie, momentami aż przerażająco(...)"
Cały film opiera się więc na mechanizmie obsesji i destrukcji. To nie jest historia o miłości ani nawet o zakazanym romansie – to opowieść o tym, jak obsesja jednej osoby, połączona z frustracją i samotnością drugiej, może doprowadzić do ruiny. I chociaż schemat fabularny jest ograny i przewidywalny, to klimat, duszność i niepokój sprawiają, że film działa. Ogląda się go z napięciem, ale i z narastającym obrzydzeniem.
Największą siłą "
Dziewczyny Millera" jest właśnie ten lepki, klaustrofobiczny klimat. Wszystko dzieje się w zamkniętych przestrzeniach – w szkole, w domu, w gabinetach – co tylko podbija poczucie duszności. To film, który nie daje oddechu ani chwili ulgi. I właśnie dlatego zostaje w głowie, choć zamiast satysfakcji pozostawia poczucie brudu i psychicznego zmęczenia.
Ortega gra mocno, intensywnie, momentami aż przerażająco – ale nadal jest to rola, którą już dobrze od niej znamy.