Pogromcy Duchów: Imperium Lodu
Gil Kenan
Platforma:
Netflix
Rok Produkcji:
2024
Długość:
1h 55min
Gatunek:
Fantasy/Komedia
Pamiętacie, była kiedyś taka popularna marka jak "Ghostbusters". Mówię „marka”, bo to nie były tylko filmy – do tego dochodziły zabawki, komiksy, a nawet gry. Ja do dziś pamiętam, jak na Pegasusie odpalało się grę "Ghostbusters", w której nie wiedziałem o co chodzi. Choć w czasach świetności "Pogromców" byłem zaledwie małym grzdylem, to i tak ta seria została w moim serduszku na stałe.
Dlatego długo unikałem nowych odsłon – nie odpaliłem rebootu, nie obejrzałem też "Dziedzictwa". Chyba podświadomie bałem się, że dzisiejsze kino zabierze mi smak dzieciństwa i przerobi "Ghostbusters" na kolejną bezduszną franczyzę. Ale w końcu dałem się namówić i odpaliłem najnowszą część, czyli "Imperium Lodu". I wiecie co? Jest lepiej, niż się spodziewałem.
Akcja toczy się trzy lata po wydarzeniach z "Dziedzictwa". Rodzina Spenglerów – Callie, Trevor, Phoebe i Gary – przenosi się do Nowego Jorku, a dokładniej do starej, kultowej remizy Pogromców Duchów. Szybko okazuje się, że ich spokojne życie nie potrwa długo. W ręce zespołu trafia pradawny artefakt – kula, w której od wieków uwięziony był Garraka, złowrogi skurczybyk pragnący zmrozić świat i odebrać ludziom nadzieję.
Nowi bohaterowie łączą siły ze starym składem – Murrayem, Aykroydem i Hudsonem – by stawić czoła zagrożeniu. Na pierwszy plan wysuwa się Phoebe, która przechodzi najciekawszą drogę – rozdarta między światem ludzi i duchów, musi zdecydować, kim tak naprawdę chce być. To ona staje naprzeciw Garraki i dzięki odwadze oraz wsparciu przyjaciół przesądza o przyszłości Nowego Jorku. Co prawda, to dzięki niej i jej błędom Garraka został uwolniony, ale coooo tam.
Na pewno trzeba przyznać, że rozmach produkcji robi wrażenie. Budżet rzędu 100 milionów dolarów widać w efektach – duchy, lodowe wizje i sama Garraka wyglądają bardzo dobrze. Do tego film poświęcony jest pamięci Ivana Reitmana (jeden ze "starych" Pogromców, a do tego reżyser - zmarł w 2022 roku), co samo w sobie wywołuje nostalgię.
Ogromnym plusem jest też powrót starych twarzy – Murray, Aykroyd i Hudson potrafią jednym wejściem przypomnieć, dlaczego kochaliśmy tę serię. Chemia między nową ekipą a legendami wypada całkiem naturalnie, a momenty nostalgiczne są podane z wyczuciem. Na przykład scena, gdy Venkman (Murray) wraca do remizy Pogromców... no cieplutko na serduszku.
Nie wszystko jednak działa tak, jak powinno. Film jest nieco przeładowany wątkami – mamy starą ekipę, nową ekipę, rodzinną historię Phoebe, mitologię Garraki (to akurat fajne), a do tego poboczne postacie jak Podcast czy Lucky. Finał bywa przez to chaotyczny i brakuje mu oddechu.
Niektórzy krytycy zwracają też uwagę, że choć wizualnie film jest spektakularny, to emocjonalnie nie zawsze dorównuje oryginałowi – czasami wygląda to bardziej jak „duża produkcja Disneya” niż straszno-śmieszny miks z lat 80. Muszę przyznać, że trochę w tym prawdy jest, lecz mimo to bawiłem się dobrze.
Za kamerą "Imperium Lodu" stanął Gil Kenan, a scenariusz współtworzył Jason Reitman – syn Ivana Reitmana, legendarnego twórcy oryginalnych "Pogromców Duchów". Pod względem finansowym film również się obronił, zarabiając na świecie ponad dwukrotność swojego budżetu
"Pogromcy Duchów: Imperium Lodu" to film, który gra na nutach nostalgii, ale nie tylko na niej stoi. Owszem, miejscami fabuła się rozłazi, a finał mógłby mieć więcej oddechu, ale jako całość film daje sporo frajdy – zwłaszcza fanom, którzy dorastali na oryginale.
Ja, mimo początkowych obaw, bawiłem się dobrze. Duchy straszą, humor wciąż działa, a stary skład przypomina, dlaczego ta marka była tak wyjątkowa. Nie jest to może poziom klasyków z lat 80., ale na pewno nie jest to też film, który zniszczyłby wspomnienia z dzieciństwa. Wręcz przeciwnie – po seansie mam ochotę odpalić poprzednie części i nadrobić zaległości.
Historia jest spójna i przyjemna w odbiorze, choć momentami można poczuć, że liczba rówżnych wątków przytłacza. Mimo tego film utrzymuje solidne tempo i nie pozwala się nudzić
Stary skład to prawdziwy magnes nostalgii. Nowa ekipa zaś... no rodzinka z pewnością nie będzie tak kultowa jak Murray i reszta
Najbardziej wyróżnia się wątek Phoebe – to ona niesie na barkach emocjonalny ciężar historii. Trochę gubiłem się w tym w czym ona miała problem
Efekty specjalne stoją na wysokim poziomie, duchy i lodowe wizje wyglądają naprawdę dobrze. W tle czasami również można usłyszeć stare, dobre i kultowe motywy dźwiękowe
Film stara się rozwinąć mitologię serii poprzez nowe pomysły jak Garraka czy Mistrzów Ognia, ale wciąż mocno opiera się na nostalgii i sprawdzonych schematach
Nowy Jork wciąż działa jako naturalne tło dla przygód Pogromców
Mimo przewidywalności film przyciąga uwagę i potrafi zaangażować – szczególnie, gdy na ekranie pojawiają się duchy i klasyczne protonowe plecaki
To nie arcydzieło, ale solidna rozrywka dla fanów serii. Sądzę jednak, że film sprawi więcej frajdy widzom, którzy już dobrze znają Pogromców
Bałem się, że nowa część popsuje wspomnienia z dzieciństwa, ale na szczęście tak się nie stało. "Imperium Lodu" to kawał przyjemnego kina rozrywkowego z nutą nostalgii.
"Pogromcy Duchów: Imperium Lodu" to film, który nie zaskakuje wielkimi zwrotami akcji, ale daje rzetelną porcję rozrywki. Jeśli ktoś kocha markę, znajdzie tu powody do uśmiechu i kilka momentów, które naprawdę przywołają ducha dawnych lat.