W "Stranger Things" nostalgia nie jest tłem – to rdzeń fabuły i strategia marketingowa. Każdy neon, czcionka, kaseta VHS i kurtka z naszywkami to precyzyjnie dobrane składniki, byś pomyślał: „To moje dzieciństwo!” – nawet jeśli urodziłeś się w 1999. Netflix wie, że świeżość się nie klika. Nostalgia – owszem.
Dufferowie więc nie opowiadają historii. Oni sprzedają emocję, w której wstydzisz się łzy, ale i tak ją uronisz.
Demogorgon wygląda jak dziecko The Thing i Obcego, które po imprezie u Carpentera zjadło roślinę doniczkową z planu Little Shop of Horrors. Straszny? Trochę. Ale bardziej znajomy niż groźny - jak potwór, którego już kiedyś widzieliśmy, tylko teraz wrócił w 4K i z merchandisingiem. To właśnie największy paradoks "Stranger Things": potwory, które miały budzić lęk, budzą raczej sentyment. Demogorgon, Mind Flayer, Vecna – to już nie stwory z koszmarów, tylko członkowie popkulturowego panteonu, z własnymi fanpage’ami, memami i minifigurkami LEGO. Tam, gdzie Carpenter używał potwora, by mówić o paranoi, Dufferowie robią z niego ozdobę w retro-estetyce. Strach został zredukowany do dekoracji, a groza - do efektu specjalnego, który musi ładnie wyglądać na plakacie promocyjnym. W latach 80. potwór symbolizował nieufność wobec świata: rząd, sąsiad, wirus z kosmosu - wszystko mogło być zagrożeniem.
W XXI wieku potwór to raczej przypomnienie o tym, że kiedyś baliśmy się bardziej. Demogorgon nie ma już w sobie tajemnicy. Wiemy, że to CGI, wiemy, że Netflix nie pozwoli nikomu naprawdę zginąć. To horror w wersji „komfortowej” - taki, który można oglądać z dzieckiem i popcornem, bez ryzyka, że coś zostanie w głowie na dłużej niż jingle z czołówki. A jednak te potwory działają. Nie dlatego, że straszą, tylko dlatego, że przypominają nam, jak to było bać się naprawdę. Kiedyś potwór z szafy był symbolem nieznanego. Dziś jest produktem - opakowanym, opisanym, wycenionym. Demogorgon to nie tylko bestia z innego wymiaru. To duch kapitalizmu w masce z lat 80. - i może właśnie dlatego jest tak skuteczny. Bo w końcu, co może być straszniejsze niż nostalgia sprzedawana w pakiecie familijnym?