Są filmy, które potrafią celnie punktować nasze uzależnienie od randkowych aplikacji… a potem jest "
Swiped" - produkcja, która robi zamach na ten temat, po czym w połowie drogi gubi kompas i zamienia się w pogadankę z pedagogiem szkolnym. Taką nagraną na
Samsunga z 2011. Film chce być przestrogą przed kulturą hook-upów, ale finalnie brzmi jak kazanie wygłaszane przez wykładowcę, którego największa przygoda romantyczna wydarzyła się w bibliotece w latach 90.
Programiści z Przypadku
James (Noah Centineo) ma być programistycznym geniuszem, ale raz zachowuje się jak twórca
algorytmów Google’a, a raz jak ktoś, kto przypadkiem odkrył, że klawiatura ma więcej niż jeden klawisz. Jego współlokator
Lance to z kolei chodząca definicja toksycznej pewności siebie - mem o podrywaczu, który jakimś cudem dostał człowieczeństwo. Razem wpadają na pomysł aplikacji, która ma zrewolucjonizować randkowe życie studentów, czyli… usunąć z randkowania jakiekolwiek randkowanie. „
Zero uczuć, zero zobowiązań, pełna automatyka” - Tinder, tylko turbo i bez znieczulenia.
Kiedy widz zaczyna mieć nadzieję, że film choć trochę zanurzy się w temacie współczesnych relacji, "
Swiped" nagle skręca w kierunku moralnych lekcji, które brzmią jakby twórcy konsultowali się z moderatorem forum „
Rodzice kontra Internet”. Humor? Występuje sporadycznie - rzadziej niż powiadomienia w trybie samolotowym - a gdy już się pojawia, to w formie sucharów, które mogłyby ogrzać małą miejscowość przez pół zimy.
Współczesność, Która Nie Istnieje
Całość wygląda, jakby ktoś postanowił nakręcić film na podstawie komentarzy zatroskanych rodziców na
Facebooku, po czym zatrudnił ekipę, która nigdy nie widziała realnego studenckiego życia. Świat przedstawiony niby współczesny, niby technologiczny, ale mentalnie tkwi w czasach prezentacji „
Jak bezpiecznie korzystać z internetu?”.
"(...)"Swiped" marzy, by być współczesną refleksją o relacjach, ale kończy jako moralizatorska prezentacja z PowerPointa(...)"
Noah Centineo gra tu najbardziej rozwodnioną wersję siebie - to uśmiech, spojrzenie szczeniaczka i absolutny brak charakteru w jednym.
Lance jest parodią parodii toksycznej męskości, a reszta obsady wygląda, jakby przyszła na plan tylko po darmowy obiad. Dialogi przypominają aplikację w wersji beta - niby działają, ale testów jakości nikt tu nawet nie udawał.
Moralizator w Przebraniu Komedii
Największy problem "
Swiped"? Nie temat, nie aplikacje, nawet nie
Lance. Tylko to, że film desperacko próbuje zostać komentarzem społecznym, podczas gdy sam jest tak płytki, że na
TikToku zniknąłby po trzech sekundach, zanim zdążyłbyś przesunąć palcem. Chce mówić o wartościach, ale robi to z subtelnością głośnika bluetooth, który włącza się o szóstej rano na pełnej głośności.
W efekcie "
Swiped" marzy, by być współczesną refleksją o relacjach, ale kończy jako moralizatorska prezentacja z
PowerPointa, do której ktoś na szybko dograł scenki „
komediowe”. I to jest chyba najbardziej tragikomiczne w całej tej historii.