STRONA GŁÓWNA

Thea Sinesis

Recenzję napisała: 

26 września 2025

Wampiry à la King – Recenzja Miasteczka Salem Na HBO Max

Miasteczko Salem” od początku wydawało się kuszące – w końcu to ekranizacja powieści Stephena Kinga, a King to przecież legenda horroru. Człowiek od takich historii, które zostają w głowie na długo i robią z ciemnego korytarza najstraszniejsze miejsce na ziemi. Nic dziwnego, że miałam spore oczekiwania.
 
 

Obiecujący Początek

Film zaczyna się całkiem nieźle – małe miasteczko w Nowej Anglii, gdzie życie płynie spokojnie, ludzie plotkują w sklepie i generalnie nuda aż piszczy. Do tego wraca Ben Mears – pisarz z traumą i pomysłem na książkę o domie  Marstenów. Dom oczywiście owiany złą sławą, taki lokalny „ straszak”, którego nikt nie chce nawet z daleka dotykać. Brzmi dobrze, prawda?
 
Miasteczko Salem – recenzja filmu na motywach Kinga dostępnego na HBO Max. Odkryj, czy to prawdziwy horror, czy bardziej kiczowata opowieść o polowaniu na wampiry.
 
I właśnie tu robi się śmieszno-strasznie… tylko że bardziej śmieszno. Do Salem wpada tajemniczy antykwariusz Straker i jego wspólnik Barlow. Niby mają być źródłem całego zła, ale gdy zaczynają się zniknięcia dzieci i dorosłych, to zamiast paniki i mrocznego klimatu, dostajemy bohaterów, którzy idą na polowanie na wampiry z… jednym kołkiem. Serio. A jakby tego było mało, doskonale wiedzą, że krzyż jest jedyną skuteczną bronią, ale oczywiście go nie biorą.
 

Groza Czy Groteska?

I tak zamiast epickiego starcia człowieka z potworem, dostajesz ekipę, która działa jakby wyszła na spacer, a nie walczyć o życie. Same wampiry? Cóż… zamiast siać grozę, wyglądają raczej jak przebierańcy z taniego teatru grozy. W efekcie nie boisz się ich, tylko zastanawiasz, czy zaraz nie zaczną śpiewać.
 
Ben stara się być liderem i ogarnąć to całe zamieszanie, ale ciężko mu kibicować, skoro cała ta walka wygląda tak kiczowato. Susan ma swój urok, Callahan ma potencjał, ale całość ciągle potyka się o dziwne decyzje i tandetne straszaki.
 
Miasteczko Salem – recenzja filmu na motywach Kinga dostępnego na HBO Max. Odkryj, czy to prawdziwy horror, czy bardziej kiczowata opowieść o polowaniu na wampiry.
 
Atmosfera? Powolna, duszna… ale nie zawsze wciąga. To takie czekanie na coś, co nigdy nie nadchodzi. Jasne, momentami czujesz Kingowski klimat, ale za chwilę znów masz wrażenie, że oglądasz amatorski spektakl szkolny z gumowymi wampirami.
 
Czy się bałam? Nie. To raczej ten moment, kiedy liczysz na ciarki na plecach, a dostajesz uśmiech politowania.

Fabuła i tempo → 5/10

Miało być „slow burn”, a momentami jest „slow i nic się nie dzieje”. Napięcie rozłazi się w szwach

 

Bohaterowie → 5/10

Ciekawi na papierze, ale na ekranie podejmują takie decyzje, że ręce opadają

 

Relacje i emocje → 6/10

Ben i Susan próbują coś ugrać, Callahan ma potencjał, ale całość ginie w chaosie

 

Styl i realizacja → 5/10

Niby duszne kadry robią robotę, ale wampiry to totalny kicz

 

Oryginalność → 5/10

Fajny pomysł Kinga, ale filmowe wykonanie nie dowozi

 

Świat przedstawiony → 6/10

Salem’s Lot ma klimat, tylko szkoda, że wszystko inne go psuje

 

Przekaz i wartości → 5/10

Odwaga, wspólnota, walka ze złem… no tak, ale ciężko to brać na serio przy takich wampirach

 

Wciągalność → 5/10

Bywa ciężko, tempo i kicz skutecznie wybija z rytmu

 

Efekt końcowy → 5/10

Zamiast klimatycznej ekranizacji dostajesz horror, który momentami jest bardziej parodią niż grozą

 

Moje wrażenie → 5/10

Potencjał był, ale wyszło średnio. Raczej dla fanów Kinga, którzy chcą odhaczyć kolejną ekranizację

 

 Średnia: 5.2 / 10

Dla widzów z dużą cierpliwością, którzy lubią klimacik małego miasteczka… i nie przeszkadza im, że wampiry wyglądają jak z jarmarku.

OCENA:

   Herbatka inspirowana książką

 

Tytuł: Miasteczko Salem Nazwa naparu: „Herbata Rozczarowania”

 

   Co znajdziesz w filiżance?

Czarna herbata Assam – solidna baza, ale bez fajerwerków
Suszone wiśnie – jak próba dodania „ grozy”, która szybko traci smak
Lukrecja – dziwny posmak, trochę jak kiczowate wampiry
Skórka pomarańczy – promyk nadziei, który gdzieś tam miga w tle
Szałwia – jakby twórcy próbowali oczyścić klimat, ale się nie udało
 

   Jak przygotować?

Zaparz Assam, dorzuć resztę i sprawdź, czy ci podejdzie. Może tak, może nie – dokładnie jak film.
 

   Kiedy najlepiej pić?

W trakcie seansu – żeby łatwiej przełknąć kicz.

 

   Mała refleksja:

Smakuje jak książka Mony Kasten – lekko, ale z nutką czegoś, co sprawia, że chcesz więcej

Dlaczego ta herbata?

Bo ten seans zostawia ci w ustach posmak goryczy – niby coś było, ale jednak nie to, na co liczyłeś.

 

Thea Sinesis

Dołącz do Discorda Niezbadanych Krain, by rozmawiać z innymi fanami, brać udział w konkursach i zawsze być na bieżąco! 

 

"Gildia Niezbadane Krainy"

pink and black hello kitty clip art

PRZECZYTAJ INNE RECENZJE:

arrow left
arrow right

NAPISZ DO NAS: niezbadanekrainy@gmail.com

ODWIEDŹ NAS: