Gdy świat filmowy i growy szaleje za generatywnymi algorytmami, a dyskusja o prawach autorskich i zastępowaniu twórców przez maszynę rozgrzewa do czerwoności, pojawia się głos rozsądku... a może buntu? Vince Gilligan, geniusz stojący za kultowymi seriami "Breaking Bad" i "Better Call Saul", właśnie wypuścił na Apple TV+ swój najnowszy projekt sci-fi, "Pluribus". To, co jednak najbardziej elektryzuje fanów, to nie apokaliptyczna wizja szczęścia, lecz zaskakująca deklaracja zawarta w napisach końcowych.
Tym małym, ale jakże symbolicznym gestem, Vince Gilligan ustanowił nowy standard w erze AI. Serial "Pluribus" na Apple TV+ to postapokaliptyczna opowieść science fiction, w której obcy wirus zmienia ludzkość w zbiorowy, nieznośnie optymistyczny umysł. W świecie totalnego zespolenia myśli i uczuć, gdzie indywidualność jest przekleństwem, pojawia się subtelny, lecz stanowczy komunikat: "This show was made by humans" – „Ten serial stworzyli ludzie”. Ten niecodzienny dopisek w napisach końcowych nie jest tylko żartem, ale manifestem, który błyskawicznie obiegł media, stając się jednym z najgorętszych tematów na zagranicznych forach sci-fi.
Nowa produkcja Gilligana jest dokładnie tym, czego można oczekiwać po tym twórcy: głęboko humanistyczną, choć osadzoną w fantastyce opowieścią o jednostce. Poznajemy Carol Sturkę (w tej roli rewelacyjna Rhea Seehorn z "Better Call Saul"), pisarkę romansów z Albuquerque, która jest jedną z nielicznych osób na Ziemi odpornych na kosmiczny „wirus szczęścia”. Choć reszta świata jest bezgranicznie zadowolona, w Carol narasta gorycz i samotność. Serial, mający na starcie dwa odcinki, zapowiada się jako typowa dla Gilligana, gęsta psychologicznie opowieść, tylko tym razem w skali galaktycznej. To nie jest "Breaking Bad" w kosmosie, ale skłaniająca do refleksji fantastyka, która pyta o cenę wolności i indywidualności w świecie, w którym bycie nieszczęśliwym jest największą anomalią.
Reżyser nie tylko podpisał się pod komunikatem w napisach. W wywiadzie dla Polygon Vince Gilligan jasno wyraził swoje stanowisko w sprawie sztucznej inteligencji w procesie twórczym. Jego słowa są równie bezkompromisowe, co zakończenia jego wcześniejszych seriali:
– skwitował twórca.
W dobie obaw Hollywoodzkich związków zawodowych przed AI, ta postawa jest nie tylko osobistym wyborem, ale i potężnym wsparciem dla ludzkich scenarzystów, aktorów i grafików. To swoisty coming out kreatywny, który stawia Vince’a Gilligana w opozycji do rosnącego trendu automatyzacji w branży.
Wiadomość o deklaracji Gilligana pojawiła się zaledwie kilka dni po tym, jak Coca-Cola spotkała się z ogromną krytyką za kolejną kampanię świąteczną wygenerowaną przez AI. Branża rozrywkowa, w tym film i gry, mierzy się z gorącą debatą: czy sztuczna inteligencja jest narzędziem, czy cichym zabójcą miejsc pracy? Postawa twórcy "Pluribus" to nie tylko symboliczny sprzeciw, ale konkretny krok, który przypomina, że za każdą, nawet najbardziej fantastyczną wizją, stoi konkretny, ludzki pomysł i wysiłek. To cenne przypomnienie w czasach, gdy cyfrowe byty, takie jak "aktorzy AI" (np. Tilly Norwood), stają się coraz powszechniejsze.
Jesteśmy świadkami rzadkiego zjawiska: twórca używa gatunku science fiction, by komentować jego własne, potencjalnie dystopijne narzędzia pracy. Czy "Made By Humans" stanie się nowym certyfikatem jakości, którego będziemy szukać w napisach końcowych?
A Wy? Zwracacie uwagę na to, czy film, serial lub gra zostały stworzone przy użyciu AI? Czy deklaracja Gilligana zachęci Was do obejrzenia "Pluribus"? Dajcie znać w komentarzach!