Dalsza część artykułu pod quizem!
*Śmieszny trailer, co?
Nie było drugiej takiej gry. "Gothic" to tytuł, który w Polsce urósł do rangi kultu - i to nie przez przypadek. Brutalna Kolonia Karna, podzielona między obozy, to nie tylko miejsce akcji, to świat, który naprawdę żył. Wchodziłeś do obozu, a strażnicy komentowali Twój wygląd. Zdradziłeś kogoś? Słyszeli o tym wszyscy. Nie było mapy, GPS-u ani automatycznego zapisu. Był strach, ciekawość i satysfakcja, gdy w końcu udało się ubić tego pieprzonego krwiopijcę za obozem.
Dialogi pełne przekleństw, muzyka Kaia Rosenkranza i poczucie surowej przygody sprawiały, że "Gothic" był jak pierwsze zetknięcie z prawdziwym RPG-iem. Boję się... Boję się, że Remake to zniszczy. Swoją drogą, nikt nam oryginału nie usunie, więc niech se robią co chcą. A jeśli już mówimy o Remake-u to przeczytaj: Pierwsze Opinie O Gothic Remake: Streamerzy Mówią "Nie Kupujcie Tego"
Pamiętaj: Ulu-Mulu kurna! ULU-MULU SKURCZYSYNY! A tak wogóle to przybyłeś tutaj tylko po to by pocałować Gomeza w %^$e
Rok 2009. BioWare, jeszcze w swojej złotej erze, wypuszcza "Dragon Age: Początek". I nagle gracze zrozumieli, że fantasy nie musi być bajką. Tu śmierć to nie mechanika - to emocja. Ferelden był mroczny, brudny, a zło nie miało twarzy demona z rogami, tylko ludzi, którzy podejmowali złe decyzje. Każda rozmowa z Morrigan była jak partia szachów emocjonalnych. Każdy wybór - ciężarem. Pamiętasz moment, gdy Duncan, wybiera Cię do Szarej Straży? Albo tę cholerną Bitwę pod Ostagarem? To nie były tylko cutscenki - to była historia, w której czułeś odpowiedzialność.
"Dragon Age" pokazał, że RPG to nie statystyki, tylko ludzie. I choć minęło już tyle lat, żadna część serii nie powtórzyła tej magii. Może starzejemy się razem z nią?
Zabawne jest to, że to wcale nie miała być seria... gra była jednorazowym strzałem bez żadnej perspektywy ze strony twórców. Dopiero sukces tej historii zmusił studio do wydania kontynuacji. Coś w tym jest, sukces sprawił, że z kontynuacją im nie poszło, pierwszy strzał był niespodzianką i nic nie było robione na siłę. Ja do tej pory żyję tym brudnym Fereldenem, do tej pory przeżywam tę historię i nie mogę się oderwać.
Zresztą sam sprawdź, jest tego cała lista:
- Encyklopedia Uniwersum Dragon Age
- Fabuła "Dragon Age Początek" opowiedziana z pierwszej osoby
- "Dragon Age: The Veilguard" - Czyli Echa Porażki, Które Nie Milkną
- GRA W KTÓRĄ WARTO ZAGRAĆ - Dragon Age: Początek (osobista recenzja)
Loghain, gnoju... dorwę cię za to co zrobiłeś!
Te gry nie potrzebują remake’ów ani DLC, choć taki wszystko to prędzej czy później się pojawia! Wystarczy, że wciąż o nich pamiętamy. Bo w głębi duszy każdy z nas w głowie ma jeszcze ten moment, gdy pierwszy raz uruchomił "Gothica", wygrał bitwę w "Heroesach" albo patrzył, jak w "Settlersach" górnik zaczyna kopać kamień.
Zabawne, pisanie tego artykułu sprawiło, że mogłem obejrzeć sobie trailery tych kultowych produkcji. Wcześniej ich nie oglądałem (no z wyjątkiem cinematic trailerów "Dragon Age: Początek", bo te filmy to magia sama w sobie), bo i po co? No i co mogę powiedzieć po obejrzeniu ich? Starzy jesteśmy, co?
A Ty? Do której z tych legend wróciłbyś dzisiaj - tak po prostu, bez pośpiechu, dla siebie?
Są takie gry, które zostają z nami na zawsze. Nie przez grafikę, nie przez technologię, ale przez ten klimat - tę magię, która sprawiała, że po szkole biegłeś do domu, by „tylko na chwilę” (mamo, mogę na komputer?) usiąść do kompa. Mija 20 lat, a Ty dalej pamiętasz każdy dialog, każdy dźwięk, każdą pikselową twarz. To tytuły, które nie starzeją się, bo żyją w pamięci graczy. Oto pięć gier fantasy, do których wracamy, nawet gdy czas... czas nam umyka.
Zanim nastały czasy mikrotransakcji i automatyzacji, były Settlersi. Gra, która potrafiła wciągnąć na godziny, mimo że przez połowę czasu tylko patrzyłeś, jak Twoi mali osadnicy noszą drewno. To było coś niezwykłego - harmonia między strategiami a spokojnym, wręcz terapeutycznym budowaniem świata. Każda kopalnia, każde zbadanie ciemnego punktu na mapie - miało sens. I kiedy w końcu w twoich oddziałach każdy maleńki kwadracik został wypełniony (oznaczało to, że oddział jest pełny - komu ja to tłumaczę...) myślałeś "kurła, dużo ich... czas na szturm".
Dzisiejsze rebooty próbują wskrzesić magię "Settlersów", ale ta oryginalna iskra gdzieś się zagubiła. Bo "Settlers" to nie tylko strategia - to zen w formie gry, lekcja cierpliwości i planowania. Idealna na starość, z kubkiem herbaty i spokojem ducha.
Jestem pewny, że teraz pomyślałeś "Aaaaa no tak! To ta część!". Tak, pamiętasz Pielgrzyma z bombą, która mogła odkryć kopalnie gliny... to ta część gdzie goniliśmy za tym skubańcem w mrocznej zbroi, gdzie pora roku, zima miała znaczenie. W zimę można było przejść zamarznięte jezioro, w lato trzeba było zbierać wojsko, dobrze to zaplanuj!
Niektórzy nazywają tę grę „Biblią RPG”. I trudno się z tym nie zgodzić. "Baldur’s Gate II: Cienie Amn" to gra, która nauczyła nas działać z aktywną pauzą, planować każdy zaklęcie i rozmawiać z towarzyszami jak z przyjaciółmi. To tutaj Minsc krzyczał: „Go for the eyes, Boo!” i nikt nie miał pojęcia, dlaczego ten gość gada z chomikiem - ale każdy go kochał. To tutaj fabuła miała tyle wątków, że dziś pewnie dostałaby trzy sezony na Netfliksie.
Zapomniane Krainy w wykonaniu BioWare’u tętniły życiem, a każdy dialog był jak fragment opowieści przy ognisku. "Baldur’s Gate II" nie potrzebował wodotrysków. Potrzebował serca - i miał go więcej niż większość dzisiejszych RPG-ów razem wziętych.
Pieprzone kanały, potem wreszcie wyjście z nich i pytanie "gdzie teraz?". Godziny spędzone na księgach, na poznawaniu każdej historii... Powiem ci jedno, weź ty lepiej "Przed wyruszeniem w drogę zbierz drużynę".
Nie było LAN-party bez "Heroesów III". Ten moment, gdy na ekranie pojawiało się logo 3DO, a muzyka z ekranu głównego grała niczym hymn naszej młodości. Gra, która nie miała prawa się zestarzeć - i nie zestarzała się wcale. Zamki pełne zielonych smoków, rycerzy, nekromantów i szkieletów. Każda tura mogła trwać godzinę, a każdy ruch - wywoływać kłótnie między przyjaciółmi. I zawsze był ten jeden kolega, który odkładał atak o „jeszcze jedną turę”... "a wrócę się jeszcze, tydzień właśnie minął"
Dziś pojawiają się projekty próbujące wskrzesić ten duch, jak "Olden Era" - tytuł inspirowany klasyką, który obiecuje powrót do magii trójki. Niestety, jak to często bywa, z obietnic wychodzi… smok z papieru. Bo "Heroes III" to nie mechanika - to dusza. I tej się nie da skopiować. Graliśmy w "nową trójkę", sprawdź: Spadkobierca HoMM 3? Nic Na To Nie Wskazuje! "Heroes Of Might And Magic: Olden Era" [DEMO]
Zawsze ten obiad, który dopiero co mama ugotowała i na kompa! Mapa? Jak największa! Gdzie startujemy? Po dwóch przeciwnych kątach mapy! Nie było obiadu? Surowa parówka z bułką i ketchupem. Nie wiem jak wam, ale mi zabawę zawsze psuło posiadanie więcej bohaterów niż jeden... zero w tym taktyki, ale zabawa była najważniejsza.
Bracie, jeśli to czytasz to wiedz, że jeszcze się w tej grze spotkamy! Pamiętaj, Ty frakcja Śmierć z bohaterem Sandro, a ja biorę BAAAARBAAARZYNÓWWW!