Wiesz, co jest gorsze od tego, że jesteś "Wybrańcem"? Że wszyscy o tym wiedzą – oprócz ciebie. Tak właśnie czuje się Rand al’Thor na początku drugiego tomu Koła Czasu Roberta Jordana, czyli „Wielkiego polowania”. Typowy chłopak z Dwóch Rzek, który po tym, co przeżył w Oku Świata, chciałby po prostu wrócić do życia sprzed wszystkiego, ale hola! Jesteś Wybrańcem!
No i znowu mamy: podróże, pościgi, mroczne moce, zakapturzone postacie z piekła rodem i Mat, który na koniec kradnie chwałę i... a co ja Wam będę zdradzał. Nie Rand, nie Perrin, tylko Mat – ten sam Mat, który do tej pory był znany z głupich pomysłów i zbierania kłopotów. Dodanie wagi postaciom wokół Randa... to to mnie sie podoba, to dobre!
Drugi tom to duży krok naprzód – i to w każdą stronę. Jordan rozkręca się na dobre, rozbudowując świat tak, że mapa zaczyna przypominać coraz bardziej złożoną grę strategiczną niż klasyczne fantasy. Mamy nowy kontynent, Seanchanów, którzy wpadają z okrętami, zbrojami i pomysłem, by zdominować wszystko, co się rusza. Chodzą słuchy, że to wojska legendarnego króla, który je wysłał na drugi brzeg Oceanu Aryth, a teraz, po wielu stuleciach te wojska wracają, by odzyskać co swoje... troche chyba im w międzyczasie odwaliło, ale kto wie, może te kilka wieków temu wszyscy się tak zachowywali.
*Zrobiłem mały rekonesans i znalazłem całą mapę uniwersum Koła Czasu. Prawy Górny róg, to tam sie dzieje akcja, a po lewej stronie mapy widzimy ziemie Seanchanów. Zaznaczę, że czytając już 4 tom nie widziałem tej mapy na oczy, więc czy ona jest legitna? Nie wiem.
Mamy więcej o Wieży Białej, gdzie Egwene i Nynaeve zaczynają szkolenie na Aes Sedai (tak, znowu one…). Ten wątek akurat mnie trochę nużył. Fajnie było poznawać sekrety Aes Sedai, to jak one funkcjonują i w jaki sposób się awansuje ze zwykłej Przyjętej, poprzez Nowicjuszkę po prawdziwą Aes Sedai, lecz postaci kobiecych, a zwłaszcza Nynaeve, po prostu nie trawie. Nie zrozum mnie źle – silne kobiety w fantasy to złoto, ale Jordan czasem leci w przesadę. Nie da się rozmawiać, nie da się współpracować – każda scena z Nynaeve to walka o dominację. I naprawdę miałem momenty, że przyspieszałem czytanie jej fragmentów tylko po to, żeby dotrzeć do czegoś bardziej... znośnego.
I mamy oczywiście Mrocznego i jego wysłanników, którzy nie odpuszczają, nie śpią i nie mają skrupułów. Już dało się znaleźć parę scen, które jeżyły włosy na karku. Moja ulubiona to ta jak oddział Trolloków i Sprzymierzeńców Ciemności, a tak naprawdę to Padan Fain (niesamowicie tragiczna postać, a zarazem jedna z najciekawszych, nie mogę się doczekać każdego wątku związanego z nim) makabrycznie wiesza dowódce-potwora Myrddraala na drzwiach pewnego budynku, dając do zrozumienia, że nie jest on zwykłym sługusem Czarnego, a kimś ważniejszym.
*Okładka mojego tomu
Ale najważniejsze jest to, że Rand nie może już dłużej uciekać. Próbuje, oj próbuje, ale los puka do drzwi coraz mocniej. Ucieka od etykietki „Smok Odrodzony”, ale świat nie zamierza mu odpuścić. I to jest właśnie piękne – Jordan nie wali młotem po głowie, tylko powoli zaciska pętlę. Bohater sam jeszcze nie wie, kim jest. My wiemy, on nie chce wiedzieć. A to napięcie działa jak cholera.
Ale nie byłbym sobą, gdybym nie napisał: „Wielkie polowanie” to świetna przygoda. Naprawdę. Niektóre sekwencje – np. pościg za skradzionym Rogiem, dziwne wizje i alternatywne rzeczywistości, epicka końcówka z przyzwaniem bohaterów z przeszłości (cicho cicho, hamuj!) – to materiał, który zostaje w pamięci. Jordan buduje napięcie nie poprzez wielkie bitwy (choć i te się pojawiają), ale przez narastające poczucie, że coś wielkiego czai się tuż za rogiem.
No i Mat – król tego tomu. Gość, który był w pierwszym tomie komediowym dodatkiem, teraz nagle staje się czymś więcej, i naprawdę miałem chwilę dumy. Symboliczna chwila, która pokazuje, że każdy w tej historii ma swoje miejsce – nawet jeśli nie takie, jakie mu się wydawało.
*Narazie to nie zapowiada się, że Rand może stanąć po stronie mroku jako Smok Odrodzony, ale Jordan ciągle przypomina, że jest taka możliwość... ALE BYŁBY DYM!
Na koniec – Jordan po raz kolejny zrobił to, co potrafi najlepiej: wciągnął mnie na kolejne kilkaset stron i zostawił z uczuciem, że chcę więcej. Wielkie Polowanie to tom bardziej dynamiczny niż Oko Świata, z większą stawką, szerszym światem i pierwszymi naprawdę mocnymi scenami, które pokazują, że Koło Czasu to nie tylko klasyczne fantasy. To saga o losie, o wolnej woli, o ludziach, którzy próbują być sobą, kiedy świat wymaga od nich czegoś zupełnie innego.
Czy było idealnie? Nie. Czy były momenty irytacji? Oj tak. Ale mimo wszystko – to była cholernie dobra książka. I jeśli po Oku Świata ktoś się jeszcze wahał, czy iść dalej, to Wielkie Polowanie jest odpowiedzią: warto.
Ishamael
A jeśli chcesz przeczytać "Wielkie Polowanie, ten tom kupisz pod tym linkiem: Koło Czasu: Wielkie Polowanie
Kupując z naszych linków wspierasz rozwój Niezbadanych Krain!
+ Fabuła - Tutaj dzieje się już więcej, więc jeśli "Oko Świata" dostało plus, to "Wielkie Polowanie" tym bardziej
+ Styl pisania / język - Dla niektórych nieprzystępny, zbyt rozwodniony, ale dla cierpliwych (dla mnie) pozwalający wyobrazić sobie sceny ze szczegółami
+ Budowa świata - Trochę więcej polityki, więc do Sródziemia dorzucam Westeros!
+ Emocjonalne zaangażowanie - Zżycie z bohaterami naprawde czuć
+ Pomysł / oryginalność - Miejscami typowe fantasy, ale oryginalny motywy, przykładowo te reinkarnacji i powtarzalności historii świata, są ciekawe. Dodatkowo w tym tomie poznajemy alternatywną rzeczywistość
+ Kończenie wątków / satysfakcjonujące zakończenie - Oj tak, Mat świrus zaskoczył
+ Postacie - Ostatnio był minus za Nynaeve, ale teraz dam plus za Padana Faina, paskudny, mroczny, tragiczny i niesamowicie ciekawy
- Tempo narracji - Choć dla niektórych to mógłby być plus, to tutaj Jordan mógł czasami jednak przyśpieszyć (again)