Podczas letniej wyprzedaży na Steamie natknąłem się na dobrze znany tytuł sprzed lat - Lords of the Fallen, dostępny za symboliczne 5 zł w promocji. Cena uczciwa, biorąc pod uwagę, że gra swego czasu miała swoje 5 minut i zebrała całkiem niezłe recenzje. Pamiętam, jak wiele lat (jezusmaryja jak dawno!) temu czytałem o niej w CD-Action i próbowałem nawet grać na konsoli, choć wtedy nie udało mi się przejść jej do końca - z jakichś powodów skończyłem tuż przed finałem. Obiecałem sobie i Wam, że tym razem przejdę grę w całości i napiszę pełną recenzję. Oto ona!
To klasyczny przedstawiciel gatunku soulslike, czyli trudnych, taktycznych RPG akcji, gdzie każdy błąd kosztuje życie, a każdy pokonany wróg satysfakcję. W przeciwieństwie do japońskich pierwowzorów, Lords of the Fallen oferuje klimat bardziej europejski - surowy, mroczny, z wyraźnym polskim akcentem w projektach świata i potworów. Za produkcję odpowiada polskie studio CI Games we współpracy z Deck13, co widać i czuć na każdym kroku.
Z doświadczenia z soulslike’ami, jak choćby Dark Souls 2, wiedziałem, czego się spodziewać, choć nie jest to gatunek, który darzę specjalnym sentymentem. Tym razem Lords of the Fallen okazał się przyjemną, mniej hardcorową pozycją. Walki są satysfakcjonujące, wymagają wyczucia timingów i unikania ciosów - szczególnie na początku, gdy nasza postać jest słabsza.
*Oto ja, grubas z siłą na 50 depczący wszystko co spotkam... bez żadnego problemu
Co ciekawe, rozgrywka nie jest przesadnie rozbudowana, jeśli chodzi o rozwój postaci. Przeszedłem całość, skupiając się jedynie na atrybucie siły, nie rozwijając magii ani innych drzewek umiejętności. Efekt? Dało się iść na siłę, zakładać najcięższe pancerze i deptać przeciwników. Niestety taktyka ta mocno ograniczyła głębię rozgrywki i na końcowego bossa wystarczyło kilka kliknięć, by go pokonać - trochę szkoda, bo mogło to być bardziej satysfakcjonujące wyzwanie.
Historia opowiada o skazańcu wplątanym w walkę o przyszłość ludzkości. Brzmi znajomo? Bezimienny, are you there?! Mimo to, historia ma swoje momenty i ciekawostki. Świat poznajemy nie tylko przez dialogi, (swoją drogą, kwestie rozmów w grze ograniczono do kompletnego minimum, czyli rozmawiamy tylko o tym, o czym musimy wiedzieć, kropka) ale także przez notatki, zapiski i znajdźki rozsiane po lokacjach, które dodają głębi i tajemniczości.
Jednym z ciekawszych aspektów są sekrety i ukryte skarby. Uwielbiam takie elementy w grach, ale w Lords of the Fallen irytowały mnie ciągle zamknięte kufry i drzwi, których nie dało się od razu otworzyć. Z racji tego, że poruszamy się po kilku lokacjach w te i we wte, często okazywało się, że te drzwi mogłem otworzyć dopiero za tym kolejnym razem, a nie w chwili, gdy je odkryłem. Moje poszukiwania ukrytych ścieżek czy odpowiedzi były stratą czasu, niefajnie.
*Jakież było moje zdziwienie, że ten koleżka ze zdjęcia, to taki tam sobie stwór poboczny z którym nawet nie zawalczymy... nie, to nie jest Niszczyciel
Pod względem dźwięku gra prezentuje się przyzwoicie, choć poza głównym motywem z menu nic szczególnie zapadającego w pamięć nie usłyszałem. Soundtrack jest raczej tłem niż mocnym elementem budującym atmosferę.
Grafika, jak na rok 2014, wciąż trzyma poziom. Modele potworów i bossów są dopracowane, a ich design robi wrażenie - zdarzało mi się zatrzymać na chwilę, by dokładniej się im przyjrzeć. Lokacje są mroczne, surowe i odpowiednio klimatyczne, choć momentami czuję, że mogłyby być bardziej zróżnicowane.
Co ciekawe, Lords of the Fallen oferuje kilka różnych zakończeń, zależnych od naszych wyborów podczas gry. Nie ma ich jednak zbyt wiele i nie są szczególnie rozbudowane. Czy wrócę do gry, by je odkryć? Raczej nie – czas mam ograniczony, a innych wyzwań i tak sporo czeka.
*Ale za to temu brzydalowi nakopiemy... jeśli damy radę. Wielki jak stodoła!
Lords of the Fallen to gra dla tych co dopiero zaczynają przygode z soulslikeami, którzy chcą spróbować czegoś z polskim klimatem i nieco łagodniejszym podejściem do rozgrywki. Nie jest to poziom Dark Souls pod względem wyzwania czy głębi taktycznej, ale oferuje satysfakcjonującą zabawę, ciekawą historię i solidną oprawę. Gra ma swoje wady - zwłaszcza prostą mechanikę rozwoju i irytujące „zamknięte” elementy eksploracji, a o tym, że one miały być wtedy zamknięte dowiadujemy się parę godzin później - ale też sporo zalet.
Jeśli lubicie mroczne RPG akcji, które nie wymagają przesadnej zręczności, a jednocześnie chcecie zanurzyć się w ciekawy świat i historię, Lords of the Fallen może was nie zawieść. Ja z pewnością kiedyś sięgnę po kontynuację, czyli Lords of the Fallen 2.0 i sprawdzę, jak rozwinęli ten koncept... ale to kiedyś.
Ishamael
+ Gameplay (grywalność) - Przyjemny, aczkolwiek lekko monotonny
+ Grafika i design - Mocna strona gry
+ Optymalizacja i technikalia - Gierka hula i ładnie wygląda na moim starym laptopie
+ Interfejs i sterowanie - Intuicyjnie, bez zbędnych wariacji
- Fabuła i świat - Ej no nuda trochę!
- Mechaniki i innowacje - Nic czego bym wcześniej nie znał, jakaś tam rękawica do strzelania... meh
- Muzyka i dźwięk - Kompletny minimalizm
- Replayability / wartość powtórkowa - Nie czuję potrzeby, by przechodzić grę jeszcze raz dla tych kilku innych słów w końcowym video