Od "Marsjanina" po "Artemis", Andy Weir udowodnił, że potrafi pisać science fiction, które jest nie tylko naukowe, ale i cholernie wciągające. Kiedy więc pojawiła się wiadomość o adaptacji jego najnowszej powieści, "Project Hail Mary", serca fanów hard SF zabiły mocniej. Z Ryanem Goslingiem w roli głównej i duetem Lorda i Millera za kamerą, szykuje się kinowe wydarzenie, które ma szansę zachwycić zarówno miłośników kosmicznych podróży, jak i tych, którzy po prostu cenią sobie dobrą opowieść o przetrwaniu i nadziei.
Informacje o adaptacji "Project Hail Mary" krążą w Hollywood już od dłuższego czasu, ale z każdym dniem nabierają coraz bardziej konkretnego kształtu. Głównym magnesem projektu jest bez wątpienia Ryan Gosling, który nie tylko wcieli się w rolę Rylanda Grace’a – nauczyciela, który budzi się w obcym statku kosmicznym bez pamięci, ale także jest zaangażowany w produkcję. Jego udział, zwłaszcza po sukcesie "Blade Runnera 2049" i "Barbie", to gwarancja aktorskiej charyzmy i głębi. Za kamerą staną natomiast Phil Lord i Christopher Miller, znani z innowacyjnego podejścia do kina, co udowodnili takimi hitami jak "Spider-Man: Uniwersum" czy "LEGO Przygoda". Ten dynamiczny duet ma niezwykłą zdolność do łączenia humoru z emocjonalnym rezonansem, co idealnie pasuje do stylu Weira.
Dla tych, którzy nie mieli jeszcze przyjemności zanurzyć się w książce, krótka zajawka: "Project Hail Mary" to opowieść o Rylandzie Grace’u, ostatniej nadziei ludzkości. Budzi się on na statku kosmicznym setki lat świetlnych od Ziemi, z dwoma martwymi członkami załogi i całkowitą amnezją. Musi poskładać w całość wspomnienia, by dowiedzieć się, dlaczego tam jest i co tak naprawdę się stało. Okazuje się, że Ziemia jest na skraju zagłady z powodu tajemniczego mikroorganizmu pożerającego światło słoneczne, a jego misja to jedyna szansa na ocalenie naszej planety. Powieść to majstersztyk hard SF, pełen naukowych zagadek, innowacyjnych rozwiązań i niespodziewanych zwrotów akcji, w tym – co najważniejsze – niezapomnianego, pozaziemskiego kompana.
Scenariusz adaptacji powierzono Drew Goddardowi, który ma już doświadczenie z adaptacją Weira, będąc odpowiedzialnym za scenariusz do oscarowego "Marsjanina". Goddard jest również znany z reżyserii "Domu w głębi lasu" i scenariusza do "World War Z". Jego powrót do uniwersum Weira to świetna wiadomość dla fanów, zapewniająca, że naukowa precyzja i porywająca narracja książki zostaną wiernie przeniesione na ekran. Aktualny status produkcji to faza pre-produkcji, co oznacza, że prace nad filmem idą pełną parą, choć konkretna data premiery wciąż pozostaje owiana kosmiczną tajemnicą, a szacuje się ją na rok 2026.
Jeśli "Marsjanin" był kinowym dowodem na to, że nauka może być sexy, to "Project Hail Mary" ma szansę podnieść poprzeczkę jeszcze wyżej. Dzięki połączeniu wizji Weira, aktorskiego talentu Goslinga i reżyserskiej pomysłowości Lorda i Millera, możemy spodziewać się filmu, który będzie nie tylko wizualną ucztą, ale też inteligentną i pełną emocji opowieścią. Krytycy, którzy mieli już okazję zapoznać się z książką, wychwalali ją za połączenie naukowych faktów z poruszającą, osobistą historią i niesamowitymi odkryciami.
"Project Hail Mary" to bez wątpienia jeden z najbardziej obiecujących projektów science fiction w najbliższych latach. Czy jesteście gotowi na międzygwiezdną misję, która zadecyduje o losach ludzkości? Czekamy na więcej oficjalnych informacji!
Ishamael
Jakie elementy książki "Project Hail Mary" najbardziej chcielibyście zobaczyć na dużym ekranie? Czy macie jakieś obawy związane z adaptacją? Podzielcie się swoimi przemyśleniami!